Razem z Olą przygotowałyśmy z samego
rana śniadanie. Blondynka była wściekła, bo Karol urządził się
na całej linii i nie było możliwości powrotu z nim do Warszawy
wcześniej niż późnym wieczorem. Przez dobre kilka godzin
przytulał się do muszli, a na samą prośbę by wypił kieliszek
wódki z pieprzem, twierdził, że chcemy się go pozbyć. Włodarczyk
z kolei denerwował mnie od samego poranka . Nie było 10 minut w
przeciągu, których nie skakalibyśmy sobie do gardeł, nie
docinalibyśmy sobie bądź w których nie oberwałby ode mnie w
twarz. Jedyną osobą, która nas uspokajała była Ola, miała dosyć
tej chorej sytuacji. Około godziny 13 Karol zaczął żyć – było
mi go żal, więc nie wiele myśląc zadzwoniłam do Dagmary, czy
czasem nie ma dobrego obiadu ugotowanego dla Michała. Tak jak się
spodziewałam, mój brat też był "bardzo chory", a jak wiadomo
jedynym lekarstwem na takie choroby jest gorący, tłusty rosół.
Kłos nigdy nie przepadał za rosołem, nie cierpiał go wręcz –
jednak dzisiaj było inaczej. Jadł go, wróć. On go pochłaniał w
ekstremalnie szybkim tempie. Oczywiście Ola zabroniła mi "ratować
tę ofermę losu" ale nie mogłam inaczej. Popołudniu Ola
pojechała po rzeczy swoje i Karola do jego mieszkania. Nie mogli
jechać do mieszkania środkowego poprzedniej nocy ponieważ było
one położone w drugiej części Bełchatowa. Podobno Ola miała
niepisaną umowę z każdym zawodnikiem, że jeśli Karol będzie
zalany w trupa, to ma ona prawo do przyprowadzenia siebie i Kłosa i
przenocowania u tego, do którego będzie jej bliżej te zwłoki
zanieść. Tym razem padło na Włodarczyka, który o dziwo nie był
nie miły dla Oli, ale dla Karola. Jak zwykle bywa popołudniu, tak i
wtedy dopadła mnie wielka ochota na kubek słodkiej kawy z mlekiem.
Nie wiele myśląc udałam się w kierunku kuchni i plądrując
szafki przyjmującego, rozpoczęłam żmudne zadanie, mające na celu
znalezienie kawy rozpuszczalnej.
***
Siedziałam na parapecie w kuchni
Włodarczyka. Miałam słuchawki na uszach i pijąc kawę rozmyślałam
nad swoim życiem. Tak bardzo chciałam wrócić do Anglii, tam czułam
się dobrze i bezpiecznie. Z zamyśleń wyrwał mnie nikt inny jak –
Pan domu – który, chciał o czymś ze mną porozmawiać. Od
niechcenia wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- Czego chcesz? - zapytałam
- W nocy byłaś milsza. - powiedział przysuwając się do mnie – nie mogę z wami jechać dzisiaj do Warszawy, muszę zostać jeszcze jeden w dzień Bełchatowie, ale nic się nie martw mała, jutro do Ciebie przyjadę. - zadławiłam się. Naprawdę, najzwyczajniej w świecie, zadławiłam się. Pokazałam brunetowi rękoma, aby poklepał mnie po plecach – i wiecie co? POŻAŁOWAŁAM! Jeżeli chodzi o zachowania zwykłe dla każdego człowieka, ten osobnik nie umiałby pomóc drugiemu człowieku. Uderzył mnie tak mocno, że gdyby mnie nie przytrzymał wywinęłabym orła, twarzą na posadzkę.
- Przepraszam bardzo, ale czy ja o czymś nie wiem? O ile mi wiadomo, nigdzie Cię nie zapraszałam.
- Nie musisz, sam przyjadę.
- Nie, nigdzie nie przyjedziesz. Nie masz po co. - protestowałam. Tak bardzo, głośno i silnie protestowałam. Na nim to jednak nie robiło najmniejszego wrażenia. Wziął butelkę wody, szklankę i nie zważając na mnie i na moje protesty, udał się do salonu. Nie znosiłam go. Tak bardzo, najbardziej na świecie go NIE ZNOSIŁAM!
- Ustalmy jedno. Skoro zaciągnęłaś mnie już drugi raz do łóżka, zrobisz to po raz kolejny. Mam swoje potrzeby jak każdy zdrowy, normalny i młody facet. Dobrze wiemy, że prędzej czy później się we mnie zakochasz i będziesz tylko moja, więc lepiej dla Ciebie, abym przyjeżdżał i było miło, aniżeli miałbym zadowalać się byle czym.
- Jesteś stuknięty!
- A Ty piękna.
- Idiota! - inteligenta wymiana zdań z dupkiem roku trwałaby jeszcze pewnie miliony lat, ale na całe szczęście do domu Włodarczyka wróciła Ola. Na moje nieszczęście nie była sama. Tuż za nią do mieszkania wszedł Wroniasty z tapeciarą – na widok której, miałam ochotę zwymiotować. Świetnie. Po prostu genialnie! Co jeszcze się wydarzy nim wrócę do tej zakichanej Warszawy?
***
Jak się dowiedziałam, Wrona razem z
piękną musieli z nami wracać bo o dziwo przyjechali jednym autem.
Nie mogli jechać z Olkiem i Agatą bo oni wrócili do stolicy
rankiem. Obecność Wrony i jego panienki mi ciążyła. Czułam się
tak, jak nieświeże powietrze – i on odwdzięczał mi się
traktując mnie w ten sposób. Karol, który wyglądał jak
nieboszczyk z ledwością się poruszał, ale na szczęście moje i
innych, którzy przebywali w jednym pomieszczeniu z jego dziewczyną
był w stanie wracać z nami do Warszawy. Po wymuszonym przywitaniu
się z parą roku, udałam się do sypialni Włodarczyka by zebrać
resztę swoich rzeczy. Chciałam to zrobić szybko i wyjść z
mieszkania bełchatowskiego cwaniaczka. Niestety Włodarczyk musiał
po chwili wejść do swojego pokoju i zamknąć drzwi na klucz.
Usłyszałam tylko krótkie – Chyba nie myślisz, że tak po prostu
sobie stąd pójdziesz – po czym przypierając mnie do
ściany zaczął mnie całować. Bicie go po twarzy, torsie, plecach
powodowało, że całował mnie jeszcze namiętniej. Po dłuższej
chwili udało mi się wyswobodzić i dopakować resztę rzeczy. - Nie
znoszę Cię, Włodarczyk. Moje słowa potraktował jak zachętę i
znowu zaczął mnie całować. Oberwał w twarz, tak mocno, że
założę się, iż nawet "wesoła gromadka" w salonie to
usłyszała.
- Ogarnij się – powiedział, odpychając mnie od siebie.
- To Ty się ogarnij. Nie jestem Twoją osobistą maskotką do zaspokajania Twoich potrzeb Włodarczyk.
- Idź wariatko, bo Ci jeszcze uciekną. - ironizował patrząc na mnie z pogardą.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę na myśl, że nie będę Cię musiała oglądać.
- Oboje wiemy, że od chwili kiedy tylko usiądziesz w aucie będziesz odliczać dni do naszego spotkania mała.
- W Twoich snach! - Ty, Ty!
- No dokończ – powiedział przykładając swoje czoło do mojego. Te jego oczy, te cholerne oczy. Gdybym mogła utonęłabym w nich od razu. WINIARSKA OGARNIJ SIĘ!
- Impotenc..
- O ile pamiętam, nie narzekałaś na mnie w nocy. Wręcz przeciwnie – przyciągnął mnie znowu do siebie i obejmując moją twarz pocałował mnie po raz kolejny. Nie pozostałam mu dłużna i nie opierałam mu się. - Więc nie mów, że Ci się nie podobało.
- Jesteś stuknięty Włodarczyk i wiem jedno, nigdy przenigdy Cię nie polubię! - powiedziałam po czym nie wiadomo dlaczego i po "jakiego grzyba" pocałowałam go. Był w takim szoku, że zanim zaczął trzeźwo myśleć zdążyłam się już od niego oderwać i powiedzieć – nikt ma się o tym nie dowiedzieć, rozumiesz? NIKT.
- Mmmm. - powiedział i znów przyciągnął mnie do siebie.
- Ty niewyżyty debilu! Pa.
Oderwałam się od niego i podeszłam
do zamkniętych drzwi. Przekręciłam klucz w zamku i z walizką i
dwoma torbami na ramionach wyszłam z sypialni Wojtka. Karol, który
był mi niezmiernie wdzięczny za ratunek wziął na siebie obowiązek
zniesienia moich bagaży do samochodu. Kiedy reszta żegnała się z
Włodarczykiem, ja zajęta byłam zakładaniem butów, a potem szczelnym opatulaniem mojej osoby. Kiedy wyglądałam już jak
bałwanek, powiedziałam Włodarczykowi, że dziękuję mu za gościnę
i rzuciłam krótkie "cześć" po czym wyszłam przed blok.
Odpaliłam papierosa i w spokoju paląc tytoń oczekiwałam na resztę
"towarzyszy" wspólnej podróży.
***
Droga do Warszawy minęła szybko i bez
problemowo. Najpierw musiałyśmy z Olką odwieźć Wronkę i jego
misiaczka bo "misiaczek" musi zobaczyć kolejny odcinek
cudownego serialu pt "Kto poślubi mojego syna!" Ja
naprawdę chciałam być miła! Uwierzcie. Chciałam dla niej być
miła. Pomimo, że Wrona rozdarł mi serce, potraktował mnie jak
dziwkę i pomimo mojej chęci zemsty na nim – naprawdę, szczerze
życzyłam mu wszystkiego co najlepsze. Z tym jednym wyjątkiem, że
już nawet mój bratanek był od niej mądrzejszy! Mogłabym
zaryzykować stwierdzeniem, że 9 letni chłopiec bił ją w samych przed-skokach. To naprawdę było silniejsze ode mnie.
- Ola. Czy Ty też masz ochotę czasem podejść do niektórych ludzi i zapytać jak oni dają radę, żyć bez mózgu? - moje słowa, wywołały u blondynki i jej chłopaka nie pohamowany przypływ śmiechu.
- Czy Ty mnie obrażasz? - spytała Milena.
- Ja nie, skądże. Tylko opisuje.
- Naprawdę, nie znam bardziej chamskiej osoby od Ciebie.
- Myślisz, że to co mówię jest chamskie? Jak dobrze, że nie słyszysz co myślę. - Wrona aż kipiał ze złości. Znał mnie. Bardzo dobrze mnie znał. Wiedział, że wszystkie sarkastyczne teksty tyle co usłyszane od razu zapamiętywałam "na przyszłość", Wiedział, że sama też potrafiłam wy myśleć taki tekst, który rozwalał wszystkich na łopatki – to podobno, była to moja indywidualna, najlepsza cecha. Przede wszystkim jednak wiedział, że tej panience nie odpuszczę. Bo na takie jak ona to ja mam alergię, którą wyssałam z mlekiem mojej rodzicielki.
***
Była noc kiedy wreszcie znalazły się
z Olą w naszym mieszkaniu. Agata czekała na nas już z kolacją.
Kiedy Ola się kąpała – ja byłam zmuszona do opowiedzenia Agacie
wszystkiego co się działo. Pominęłam oczywiście kwestie
dotyczącą kolejnej upojnej nocy z Włodarczykiem, oraz naszego
pożegnania. Ola kiedy już do nas dołączyła opowiadała o
Marlenie. Dziewczyna stała się tematem numer jeden naszych nocnych
plotek. Myślę, że miała ogromną czkawkę i piekące uszy. My z
pewnością będziemy mieć wielkie chrosty na językach, ale mimo to
– było warto. Z rozmowy odciągnął mnie sms od osoby, której
najmniej bym się spodziewała.
" Mam nadzieję, że dojechałaś
bezpiecznie. Wiem, że całą drogę myślałaś o mnie. Jutro
przyjadę z Twoim kalendarzem – znów dziwnym trafem go
zapomniałaś. Wrona jest tak wściekły na Ciebie za akcję w aucie,
że gdyby mógł udusiłby Cię gołymi rękami. Moje łóżko
pachnie Tobą. Nie mogę się Ciebie doczekać mała. W."
- Skąd on do kurwy ma mój numer? - powiedziałam. - Olka?
- Ja nic nie wiem! - broniła się blondynka, ale było widać, że kłamie.
- Zabiję Cię. Kiedyś naprawdę Cię zabiję. - powiedziałam i żegnając się z dziewczynami udałam się do mojego pokoju na górze. Nasze mieszkanie składało się z dwóch pięter. Winiar kupił mi je za pieniądze ze spadku. Początkowo to ja miałam dostać dom rodzinny, ale uznałam, że jemu, Dagmarze i dzieciakom bardziej się przyda. Dogadaliśmy się, że jak będzie miał pieniądze to mnie spłaci. Rodzice zabezpieczyli mnie i jego na wszelki wypadek. Dagmara co roku przelewała na moje konto część pieniędzy, a ja co roku kłóciłam się z nią, że ich nie chce. Oni jednak uważali to za punkt honoru i nie było możliwości wyperswadowania im tego. Położyłam się na łóżku i płacząc usuwałam każdą wiadomość od Wrony. Przy ostatniej już nie płakałam, czułam w sobie żal, ale byłam mu wdzięczna. Wiedziałam, że to nie miałoby nigdy sensu ani przyszłości. Jedyne czego pragnęłam to zemsty, a ona miała nadejść w niedalekiej przyszłości. Mój plan był prosty – sprawić by cierpiał i żeby zrozumiał co stracił – już bezpowrotnie.
***
Nadszedł nowy dzień. Z ledwością
zwlekłam się z łóżka. Ola poszła ostatni raz w ubiegającym
roku na uczelnie, a my z Agatą zajęłyśmy się sprzątaniem,
wypakowywaniem i czyszczeniem całego mieszkania. Cały ranek zleciał
nam dość szybko. Zaczęłam robić obiad, kiedy do mieszkania jak
oszalała wleciała blondynka. Krzyczała, wyzywała – nawet pytała
się czy damy jej z Agatą zapalić. Nim była w stanie powiedzieć
co się stało minęło dobre kilkadziesiąt minut.
- Ten debil wychodzi do jakiegoś klubu i nie zabiera mnie ze sobą – wydusiła w końcu z siebie.
- I co w tym złego?
- Jak to co? Nie wiesz jak wygląda, każde jego wyjście beze mnie do klubu? Jest obskakiwany przez wszystkie możliwe kobiety.
- Ale to Ciebie kocha, Olka wyluzuj.
- Zamiast panikować chodź lepiej z nami na imprezę – dołączyła się do rozmowy Agata.
- A my idziemy na jakąś imprezę? - zapytałam bardzo zdziwiona. Niestety nie usłyszałam odpowiedzi ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi. Kiedy je otworzyłam moim oczom ukazały się "matki polskiej siatkówki" w składzie Pauliny Wlazły, Dagmary Winiarskiej, Iwony Ignaczak i narzeczonej Nowakowskiego. - Cześć – powiedziałam zdezorientowana. Po kilku minutach wszystkie wyżej wymienione siedziały razem z Olą w kuchni i przeżywały jak to oni mogą ich ze sobą nie zabrać!
- Dobra, stop! - nie wytrzymałam. - Skoro tu już jesteście, razem z bagażami, domyślam się, że dzieciaki są w dobrych i odpowiedzialnych rękach, a wam nie stoi nic na przeszkodzie, aby się zabawić. Agata ogarnij jakiś klub i o 20 wychodzimy. - tutaj potrzebne były radykalne środki. Ciśnienie mi podskoczyło, kiedy usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi – Obiecuję, jeżeli to kolejna żona/ narzeczona / dziewczyna któregoś z tej popierdzielonej bandy to wszystkie was zabije. - powiedziałam wkurzona i po raz kolejny poszłam otworzyć drzwi. Przed nimi stał nikt inny jak zawodnik nr 12. Wyszłam na korytarz zamykając za sobą drzwi. Uświadomiłam go, że nie mam czasu by z nim porozmawiać ponieważ mamy gości, a raczej nie wskazane jest aby wszyscy nas widzieli razem. Oddał mi mój kalendarz, pocałował mnie i odchodząc powiedział tylko na ucho tak znane " I tak będziesz moja, mała".
- Nie znoszę Cię – pomyślałam i wróciłam do istnego wariatkowa, którym stał się obecnie mój dom.
***
O 20 tak jak było to postanowione cała
nasza siódemka udała się na nocne imprezowanie. Wchodząc do klubu
nie wiedziałyśmy co nas czeka, a na pewno nie spodziewałyśmy się
spotkania "elity" w jakże nie męskim gronie. To dziwne,
że tylko my z Agatą potrafiłyśmy zachować zimną krew na widok
siatkarzy i jednej wywłoki. Tak, WYWŁOKI. Bo wspaniałomyślny
Andrzej "musiał przyjść z cizią, bo cizia nie chciała
zostać sama w domu, bo cizia boi się o swojego tygryska". Na
prawdę nie chciałam siadać razem z nimi w jednej loży. Nie
chciałam siedzieć na przeciw tej panienki, nie chciałam siedzieć
obok Włodarczyka, który " był przystojny, aż do bólu ud".
Siedząc obok niego doskonale czułam jego mocne perfumy. Dagmara
robiła wywody Michałowi, Iwona ostrzegła Igłę, że przez miesiąc
nie dostanie jedzenia, a Ola.. Ola pojechała po całości –
powiedziała Kłosowi, że jest wynaturzonym dupkiem, że go
nienawidzi, że z jakiej racji ta małpa mogła z nimi przyjść, a
ona nie. I to był ten moment, kiedy trzeba było ratować resztki
godności moich współtowarzyszek. - Ola, tyle razy Ci mówiłam.
Faceci są jak toalety. Jedni zajęci, a drudzy zasrani. Wasi są
zajęci i niestety zasrani naraz, ale posprzątacie to gówno kiedy
indziej bo dzisiaj to my się bawimy, a oni niech się bawią tak jak
chcą. Przecież drewna się do lasu nie bierze, ale skoro to drewno
już tu jest, nie masz powodu aby nie poszukać innego. - po tych
słowach wstałam i udałam się w stronę parkietu, pozostawiając
panów i JEDNĄ panią w totalnym osłupieniu. Dziewczyny po chwili
do mnie dołączyły i tańcząc razem na parkiecie, bawiłyśmy się do białego rana. Co jakiś
czas widziałam tylko pojedyncze spojrzenia Wrony i Włodarczyka, co
śmieszniejsze – doskonale widziałam jak krew w nich buzowała, gdy
tańczyłam z innym.
***
Przybywam z 4. Dziękuję wszystkim za tak miłe komentarze. Przepraszam, za jakoś, długość itd itd. Wenę mam, ale brak czasu robi swoje. W każdym razie oddaje to coś pod waszą ocenę. Naprawdę nie wiecie ile znaczy dla mnie wasze zdanie. Przepraszam, że nie wszystkie z was byłam w stanie odwiedzić obiecuję, że nadrobię zaległości. Kolejny rozdział prawdopodobnie 18 kwietnia.
Do zobaczenia!
:*
Hoho Włodarczyk mi się podoba coraz bardziej :D
OdpowiedzUsuń"Biedny" Wroncia sam sobie jest winny i niech teraz dziad cierpi! Tak trzymaj mała!
Rozdział świetny i już nie mogę się doczekać następnego :)
Weny ;*
Zapraszam też na moje "drugie dziecko" :)
http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/
Jezusiu no, kolejny cudowny rozdział. Jak ja ci po prostu zazdroszczę, no zazdroszcze tego, że tak superancko piszesz! U mnie takie marne wypociny, a tutaj jeju no. Aż nie wiem co powiedzieć. Uwielbiam twojego Włodarczyka i Wrone no! I czekam na kolejny rozdział. Weny kochana!
OdpowiedzUsuńnie masz za co przepraszać, bo jest genialnie! :) Uwielbiam Wojtka tutaj, jest taki zbyt pewny siebie i to dodaje mu takiego uroku. czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :*
Kocham, kocham, kocham !
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj za jakość i długość, bo jak dla mnie jest idealnie!
Błagam nie zmieniaj Włodarczyka, bo zakochałam się w tym "twoim" Wojtku, takim za pewnym siebie i cholernie seksownym <3
Pisz dalej skoro masz wenę ;*
Do następnego!
Życzę weny i pozdrawiam ;*
Ej to jest świetne *.*
OdpowiedzUsuńBłagam nie każ nam czekać aż tyle na nowy rozdział
Rozdział świetny :) Czekam na następny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać !!!
OdpowiedzUsuńjest świetne, kocham to <33
czekam na kolejny ;*
Nie
OdpowiedzUsuńnooo! Zakochałam się w Twoim opowiadaniu i stylu pisania *=* Genialny
blog! Będę wpadać częściej :D
Kurczaczki... Pierwszy blog, gdzie Wronka jest tak przedstawiony, ale...
hm. Jakby to powiedzieć... I tak bardziej lubię Włodarczyka, nie wiem
czemu xd
Buziaki!:*
PS. Jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie: walczycomilosc.blogspot.com
Zostałaś nominowana do Liebster Award. :) Więcej informacji ----> http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/2015/04/libster-award-1.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zajebiste, dziękuję.
OdpowiedzUsuńNie będę gorsza i zapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńHttp:handballitsmywholelive.blogspot.com/rozdział8
Wrona w każdym opowiadaniu jest idealnym kandydatem na partnera,a w Twoim opowiadaniu nie jest przesłodzony :D Mam nadzieje,że losy naszej bohaterki i Włodarczyka połączą się na dobre,a niech miedzy nimi iskrzy :D
OdpowiedzUsuńpodobają mi się takie wersje chłopaków, bardzo!
OdpowiedzUsuńdo następnego! <3
Włodi, Włodi, Włodi.. Jesteś tak bardzo perfekcyjnie irytujący. Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńJa sobie normalnie wezmę teksty od Ciebie tutaj i gdzieś spiszę, bo nie mogę po prostu xD
Tym razem królem jest: "Faceci są jak toalety. Jedni zajęci, a drudzy zasrani." i "Przecież drewna się do lasu nie bierze, ale skoro to drewno już tu jest, nie masz powodu aby nie poszukać innego." Tak, zdecydowanie :3
Wrona, który dostaje pierdolca - dobrze Ci tak. Cierp. Dużo cierp.
Amen.