Była 12, kiedy weszłam do swojego
pokoju na campusie. - Jesteś rasową idiotką – mówiłam do
siebie w duchu. Jedyne o czym marzyłam, to żeby wziąć prysznic i
zmyć z siebie to cholerne uczucie wstydu. Jak ja mogłam to zrobić?
Jak mogłam to zrobić jemu. O nigdy by mi czegoś takiego nie
zrobił. Czułam się jak dziwka. Serio. Jak rasowa dziwka. Nic mnie
nie usprawiedliwiało. Nic. W mojej głowie, kłębiły się myśli,
a ja jedyne czego chciałam to zapaść się pod ziemię. Nie
potrafiłam patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Świadomość, że
Agata stoi za drzwiami łazienki i czeka tylko, aby mnie
opierdzielić, dobijała mnie jeszcze bardziej. Jedna myśl nie
dawała mi najbardziej spokoju, mianowicie jak ja mam mu to do kurwy
powiedzieć? No nie potrafię! Winiarska, nie ma co. Zawaliłaś na
całej linii.
***
- Mam nadzieję, że nie wpadniesz – powiedziała przyjaciółka i podała mi tyle co zaparzoną kawę.
- Szczerze? To ja mam nadzieję, że go już nigdy nie spotkam.
- Nie przesadzaj, dobra dupa, pewnie siat.. - przerwałam jej.
- NIE KOŃCZ! - powiedziałam załamana. - Jak ja mam mu to powiedzieć? Zadzwonić i powiedzieć "Cześć! Wiesz, dzwonię by powiedzieć, że Cię zdradziłam?" Agata patrzyła na mnie jak na kretynkę. W końcu nie wytrzymała i powiedziała słowa, które były najtrafniejsze do całej tej chorej sytuacji. Tylko jak to zazwyczaj bywa – uświadomiłam to sobie, o wiele później niż mogłam.
- Nie rozumiem Cię. Nie jesteś z Wroną. Dobrze wiemy, że nigdy z nim nie będziesz. Nie mówię, że ten koleś z klubu jest miłością Twojego życia, ale prawda jest taka – nigdy nie jesteś na tyle pijana, by nie kontrolować swoich ruchów. Zrobiłaś to z premedytacją by odegrać się na dwumetrowcu. Tylko niestety jak zwykle, odegrałaś się na sobie. - popatrzyłam na nią z wyrzutem. Czy ona zawsze musiała mieć rację? - Nie czyń z priorytetu kogoś, kto ma Cię tylko za opcję. - dodała i jakby nigdy nic, zaczęła zbierać się na uczelnię.
***
Dni mijały szybko. Cały czas
siedziałam w książkach, nie miałam czasu by myśleć o tym co
zrobiłam. Nie chciałam o tym myśleć. Udawanie, że nic się nie
stało przychodziło mi dosyć łatwo. Nie tylko przed samą sobą.
Również przed Wroną, który w ostatnich dniach dzwonił prawie
codziennie. Domagał się rozmów przez skype'a " bo chciał
nacieszyć oko, moim widokiem". Kiedy nie mogłam z nim
rozmawiać, bombardował mnie SMS-ami, zdjęciami, wszystkim. Nie
ułatwiaj. On nigdy mi, kurwa nie ułatwiał!
Nadszedł ulubiony dzień Agaty –
Mikołajki. Zawsze w ten dzień bezkarnie obżerała się czekoladą,
jadła lody i wypijała hektolitry coli. Zakończyłyśmy semestr z
powodzeniem i jakby na to nie patrzeć, aż do połowy lutego
miałyśmy mieć wolne. Po całym pokoju walały się przeróżne
rzeczy. Od bielizny po grube wełniane swetry. Musiałyśmy się
pakować. 7 grudnia miałyśmy opuścić Anglię i wrócić na łono
ojczyzny. Olszewska nie mogła doczekać się powrotu, ja wręcz
przeciwnie. Naprawdę chciałam tutaj zostać i zacząć wszystko od
nowa. Albo kontynuować dotychczasowe spokojne życie? Dlatego też,
robiłam wszystko by jednak dostać możliwość i móc przez kolejny
semestr uczyć się w Reading. Dokumenty, wnioski, papiery –
wszystko, dosłownie wszystko leżało na biurku Rektora, a ja, jak
idiotka odświeżałam e-maila, czekając na decyzję mojego życia.
W pewnym momencie do drzwi pokoju numer
308 ktoś zapukał. Byłam święcie przekonana, że to Krakowscy
chłopcy przyszli się pożegnać. Możecie wyobrazić sobie moje
zdziwienie, kiedy otworzyłam drzwi i przed nimi stał on, z bukietem
wielkich czerwonych róż. Olśniewał jak zwykle. Chociaż nie. On
nie olśniewał, on po prostu uderzał do głowy – jak tani ruski
szampan. Bezboleśnie, efektywnie i szybko. Nawet nie wiem, kiedy
rzuciłam się mu na szyję. Potraktował to oczywiście jako
zaproszenie do środka i ze mną – wiszącą mu na szyi – wszedł
do wnętrza pokoju.
***
- Co Ty tu robisz? - zapytałam, gdy w końcu zrozumiałam, że to nie sen. Naprawdę kogo jak kogo, ale jego się nie spodziewałam. Był u mnie raz. Raz, jeden jedyny przyjechał do mnie. W moje urodziny. Oczywiście nie bez powodu. Jak zwykle.
- Przyjechałem po Ciebie. Chciałem się upewnić, że na pewno wrócisz. - powiedział, a na jego twarzy, pojawił się ten zadziorny uśmiech. JAK JA CIĘ ZA TO NIENAWIDZĘ WRONA! - pomyślałam w duchu.
- Olsza, kapitan Wrona zaszczycił nas swoją obecnością.
- Dziecko drogie jest 15, a Ty już jesteś pijana? - usłyszeliśmy z łazienki. - Prędzej Olka przyjedzie na rumaku, niż Wronka po .. - zatkało ją. Stała w samym ręczniku, jej twarz przypominała twarz Turka, któremu zabrano kebaba i nie wiedział co się właściwie dzieje. Przetarła oczy kilka razy, po czym po jakiś dwóch minutach rzuciła szybkie cześć i poszła się ubrać. Ja z kolei wzięłam środkowego za rękę i zaprowadziłam do salonu. Kwiaty, które dostałam włożyłam do wazonu i poszłam do kuchni. Przygotowałam mu kanapki i kawę i usadowiwszy się obok niego, przyglądałam się jak pochłania wszystko co dla niego przygotowałam. Po jakimś czasie z łazienki wyszła Agata. Doskonale wiedziałam, że nie jest zadowolona z przyjazdu kraczącego. Jego pomysł by przyjechać na dwa dni zdziwił nie tylko mnie, ale i Agatę, która cały czas uparcie twierdziła, że wraca nazajutrz do Polski. Nie było wyjścia. Musiałam zostać sama z Andrzejem jeszcze te dwa dodatkowe dni. Agata gdy sobie to w końcu uświadomiła, nie wiedziała czy bardziej jest wściekła na niego, czy na mnie.
***
Wieczorem przytulona do Wrony, leżałam
w swoim łóżku. Opowiadałam mu o uczelni, o tym co ciekawego się
wydarzyło, kiedy go nie było. (No dobra, prawie wszystko, ale w
kategoriach ciekawości, to nie było ciekawe.) Mówiłam mu jak
bardzo się cieszę, że jest. Jak bardzo za nim tęskniłam. A on
słuchał i ręką jeździł po moich plecach, co jakiś czas dając
mu buziaki. Przytulał mnie tak mocno, jakby bał się, że mu gdzieś
ucieknę. Otaczał mnie miłością i czułością jak nigdy.
- O czym myślisz? - zapytał po chwili.
- O niczym konkretnym – skłamałam. - Dobrze mi tutaj, z Tobą.
- W Polsce będzie o wiele lepiej. Będziesz częściej przyjeżdżać do Bełchatowa.
- Na pewno – powiedziałam całując go w usta. - Michał jest wściekły na mnie.
- Przejdzie mu. Martwi się o Ciebie tak samo jak inni. - popatrzyłam na niego z zaciekawieniem. - Kto inni? - zapytałam. - Olka, Karol, Olek, Dagmara.
- Ah, no tak. A Ty?
- Co ja? - zapytał zszokowany.
- No czy Ty się nie martwisz?
- Nie muszę. Ja mam wszystko pod kontrolą – odrzekł i z całej siły przytulił mnie do siebie. - Dobrze, że jesteś słońce. - dodał.
Leżałam w tulona w niego już dłuższy
czas. Słyszałam jego równy oddech i bicie serca. Upajałam się
jego zapachem. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek i wiedziałam,
że czas kiedy był tylko przyjacielem już dawno się skończył.
Był kimś więcej. Agata nie miała racji. Nie mogła mieć. Bo
przecież gdyby mu nie zależało to nie przyjechałby. Nie mówiłby
mi tych wszystkich pięknych słów. Nie były tutaj ze mną. Nie
jestem mu obojętna – wiedziałam to na pewno. Około 2 w nocy czasu
londyńskiego, po cichu jak myszka, wyswobodziłam się z bardzo
szczelnego objęcia Andrzeja. Robiąc każdy ruch musiałam uważać,
by go nie obudzić. Pełna nadziei i strachu podeszłam do biurka.
Załączyłam laptopa, który znajdował się na nim. Z bijącym jak
szalone sercem i drżącymi rękami wpisałam adres e-mailowy,
następnie login i hasło do skrzynki. Jak na złość nie chciało
się otworzyć. Kiedy już w końcu mój laptop zaczął
współpracować z internetem, przeraziły mnie słowa Wrony –
który jak się po chwili okazało – przez sen mówił do Karola,
że ma odebrać piłkę. Wzięłam trzy, albo może i cztery głębokie
wdechy i otworzyłam e-maila z uniwersytetu. Odpowiedź była
pozytywna. Przyznali mi stypendium, mogłam dalej zostać w Anglii.
Mogłam dalej cieszyć się moim banalnym, ale za to jak beztroskim
życiem! Z uśmiechem na twarzy położyłam się obok Wrony i
wtulając się w niego doszło do mnie, że oni wszyscy mnie zabiją.
Wszyscy bez wyjątku. - Jesteś egoistką – pomyślałam i nawet nie
wiem kiedy usnęłam.
***
Rano panowała nerwowa atmosfera.
Agata, która w ostatnim czasie nie potrafi trzymać języka za
zębami, poinformowała mojego cudownego brata, że przyjadę później
niż było to ustalone. Ledwo udało mi się wytłumaczyć Michałowi,
że muszę jeszcze kilka rzeczy pozałatwiać przed wyjazdem, a już
dzwonili inni i domagali się wyjaśnień. Około 10 rano
pojechaliśmy z Andrzejem odwieźć Agatę na lotnisko. Po dość
długim żegnaniu się z przyjaciółką i 15 obietnicach iż
przemyślę sobie co tak naprawdę robię, udaliśmy się z
wroniastym na wycieczkę po Londynie. Przytuleni do siebie
spacerowaliśmy alejkami Angielskiej stolicy. Co jakiś czas jeden
drugiemu skradał buziaki. Było idealnie. Rozmawialiśmy o wszystkim
i o niczym, sprzeczaliśmy się, to za chwile godziliśmy. Biegaliśmy,
skakaliśmy, tańczyliśmy w deszczu. Goniliśmy się w okół budek
telefonicznych, całowaliśmy się nie opodal Big Bena. Byliśmy
razem. W każdym tego słowa znaczeniu. Czułam się tak jakbym
latała. Tak, jakbym była co najmniej 3 metry nad niebem. Nie myślałam o tym ,że jak wrócimy do Reading, będę musiała mu powiedzieć, że nie wracam. Zdawałam sobie sprawę z tego,
że nie ma szans, aby został ze mną tutaj. Siatkówka była
ważniejsza i musiałam się z tym pogodzić. To nie pierwszy i nie
ostatni raz kiedy przegrywam z tą "panienką". Plan był
następujący – nacieszyć się nim na najbliższe miesiące i
modlić się aby nie wpadł w szał. W szał wpadnie Winiar –
powiedziałam do siebie w duchu – i już lepiej szukaj odpowiedniej
pokuty Anno, tym razem Ci nie odpuści. Sielankę przerwało
niespodziewane spotkanie. Na widok osoby, która witała się z
Andrzejem, aż mnie zamroziło. - To znowu on! - pomyślałam i
zobaczyłam te cudowne brązowe oczy. - Serio? Boże, naprawdę? Co
Ci takiego zrobiłam?! - Winka, poznaj Wojtka – jednego z
przyjmujących skry – powiedział mój "ulubiony"
przyjaciel. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W duchu
modliłam się tylko, by brunet nie wyskoczył z cudownym tekstem pod
tytułem – Wronka, ja ją znam! Nawet nie pamięta co wyprawialiśmy
w łóżku.
***
Sumienie. A co to takiego sumienie? Nie
wiem. Moje sumienie dawało mi ostro w kość w ciągu ostatnich dni.
Miałam ochotę je wyłączyć. Wstać i wyjąć je. Żyć bez
emocji, bez wstydu. Kiedy tylko moje sumienie przypominało mi o
wydarzeniach minionych dni, mówiłam mu stanowcze i kategoryczne –
odpieprz się ode mnie – jednak, nie chciało słuchać. Widziałam
jak Andrzej rozmawia z Włodarczykiem. Gdybym miała ich do siebie
porównać pod względem wyglądu, musiałabym przyznać, że oczy
przyjmującego wygrywały wszystko. Moje sumienie wariowało,
rozsądek kazał spierdzielać do Afryki, a serce.. one miała
wszystko gdzieś. Chciało chyba w końcu zacząć bić tętnią
życia. Tylko dlaczego zaczynało bić szybciej na widok tego
kretyna?
- Idę po kawę – usłyszałam. - Wojtek zajmij się Winką. - dodał dwumetrowiec i poszedł w kierunku małej kawiarenki usytuowanej na rogu uliczki.
- Czyżbyś mnie śledził? - wypaliłam zdenerwowana. Włodarczyk jakby się tym nie przejął. Wręcz przeciwnie, moje zdenerwowanie napawało go dobrym humorem.
- Maleńka, nie wszystko kręci się w okół Ciebie. - ten jego uśmiech! Tak dobrze umiał się nim posługiwać. Było widać, że chcę się zabawiać. Znałam takich jak on. Cwaniaki, którzy dużo mówią, mało robią. W nim jednak było coś więcej. On nie był zwykłym cwaniakiem. On był rasowym idiotą! Takim co rodowód na pewno sięgał do trzeciego pokolenia wstecz. Tak myślę, że takim idiotą był. - Musimy się spotkać. - zatkało mnie.
- Przepraszam, że co?
- Ostatnio tak szybko się zbierałaś, że zapomniałaś swojego dziennika. Myślę, że przez przypadek wypadł Ci z torebki. Zawsze mogę go oddać Winiarowi w Polsce, ale nie wiem czy będę potrafił trzymać język za zębami. - mówiąc to patrzył na mnie tak, jakby chciał powiedzieć " Maleńka, to ja dyktuje zasady, a Ty tylko jesteś pionkiem w tej grze". Za 4 dni wracam do Polski. Sama zdecydujesz co zrobić, wiesz gdzie mnie szukać.
I właśnie wtedy na Oxford Circus,
uświadomiłam sobie, że on tak łatwo z mojego życia nie zniknie.
Nie wiedziałam, jaki ma w tym cel. Jedno było pewne – chciał się
zabawić moim kosztem, a ja nie mogłam się bronić. Z głębokich
rozmyślań wyrwał mnie Andrzej, który wrócił już ze świężą,
tyle co zaparzoną kawą. Po licznych zapewnieniach, że wszystko
jest w porządku mogliśmy dalej zwiedzać i podziwiać
dobrodziejstwa mojego ukochanego miasta.
***
Późnym wieczorem wróciliśmy do
mojego pokoju na campusie. Wiedziałam, że moment aby powiedzieć mu
prawdę zbliżał się nie ubłagalnie. Nie wiedziałam za bardzo jak
mam zacząć rozmowę, jak mam mu powiedzieć, że z nim nie wracam?
Poszłam do kuchni. Stwierdziłam, że jeżeli zrobię mu chociaż
dobrą kolację to o połowę złagodzę jego gniew. Andrzej nie
dawał za wygraną. Wiedział, że coś jest nie tak. Nie pozwolił
mi nawet zaparzyć głupiej herbaty, tylko podniósł mnie do góry i
usadowił na kuchennym blacie. Ręce położył obok moich nóg i
nachylając się nade mną patrzył w moje oczy.
- A teraz mi powiedz, co się dzieje.
- Nic.
- Winia, znam Cię. Wiem, kiedy jesteś zdenerwowana, wiem kiedy nie umiesz zebrać się na odwagę. Pytam po raz ostatni, co się dzieję? - bez problemu dało się wyczuć zdenerwowanie w jego głosie.
- Mogę zostać jeszcze na pół roku. - wyrzuciłam z siebie.
- Gdzie zostać? - patrzył na mnie jak na kretyna.
- Tutaj, w Anglii.
- Nie, nie możesz.
- Mogę, dostałam kolejny raz stypendium.
- Czy Ty wszystko musisz komplikować?! - krzyczał, a ja siedziałam i schowałam głowę w nogach by na niego nie patrzeć. Usłyszałam jak ręką uderzył w ścianę. - Czego Ty tak naprawdę chcesz? Proszę Cię, nie komplikuj życia sobie i innym.
- To zostań tu ze mną – powiedziałam i z nadzieją przypatrywałam się jego reakcji.
- Zostać tutaj? - śmiał się. Chociaż nie, on się nie śmiał, on po prostu ze mnie drwił. - I co dalej? Co niby miałbym tutaj robić? Anka proszę Cię, nie zachowuj się jak dziecko.
- Nie Andrzej, to ja Cię proszę. Nie mam siły, rozumiesz? Nie mam już siły na zabawę z Tobą. Wszystko, dosłownie wszystko zawsze musi się kręcić wokół Ciebie, albo siatkówki. Rzygam siatkówką, rozumiesz? GARDZĘ NIĄ! - krzyczałam, coś we mnie pękło. Jak on mógł..
- Jedź ze mną – powiedział łagodnie – po prostu. Zaczniemy wszystko od nowa. Biała kartka.
- Wrona, to czego ja chce, jest sprzeczne z tym czego Ty chcesz i niemożliwe całkowicie z tym co tak naprawdę może się wydarzyć.
- A co może się wydarzyć? Nikt się nie dowie o nas.
- No właśnie! Ja nie chcę być zastępczą opcją. Ja chcę kochać i być kochaną.
A potem widziałam tylko jak w
pośpiechu się pakuje i trzaskając drzwiami znika z mojego życia.
Spierdoliłaś to idealnie.
***
Kolejny dzień nie był dla mnie wcale
lepszy. Całą noc przepłakałam. Gniew Wrony był niczym w
porównaniu z gniewem Michała. Groził, że mnie zabije, że mnie
wydziedziczy i co gorsza, że po mnie przyjedzie. Na domiar złego
stałam przed tymi cholernymi drzwiami, do tego cholernego pokoju i
wiedziałam, że zaraz spotkam tego cholernego człowieka. Wzięłam
głęboki oddech i zapukałam dość mocno w drzwi. Po dłuższej
chwili drzwi otworzył mi szatyn, który przed kilkoma minutami
musiał wyjść spod prysznica. Biały hotelowy ręcznik, dokładnie
i szczelnie zakrywał go od pasa w dół. Na klatce piersiowej były
widoczne jeszcze maleńkie krople wody, a włosy były roztargane we
wszystkie możliwe strony. Pewnym gestem ręki zaprosił mnie do
środka.
- Napijesz się czegoś?
- Nie przyszłam tutaj dla rozrywki, możesz oddać mi mój kalendarz?
- Oddam Ci go, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim zaś warunkiem do cholery?
- Wrócisz ze mną do Polski. - powiedział, a ja stałam i nie docierało do mnie to co mówił. - Wiem, że Winiar chodzi wkurwiony i nie da się z nim rozmawiać. Jego dobre samopoczucie jest nam bardzo potrzebne, więc jeżeli nie chcesz..
- Jak możesz być takim zasranym dupkiem? - zaśmiał się. Śmiał mi się prosto w oczy. - O co Ci do kurwy chodzi?
- Twoja bratowa robi za dwa dni urodziny. I tak się jakoś składa, że nie mam z kim iść, więc pomyślałem, że Ty pójdziesz ze mną. - mówiąc to opierał się o ścianę. Był tak cholernie pewny siebie.
- W Twoich snach.
- Sprawdź mnie. Jestem ciekawy jak bardzo wnerwi się Wrona..
- Dobra, zgoda! Wiedz jednak, że Cię nienawidzę, jesteś zwykłą gnidą Włodarczyk. - powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
- I tak będziesz moja – wyszeptał do mojego ucha, a we mnie momentalnie się zagotowało.
- Wyjaśnijmy sobie jedną kwestie. Przespałam się z Tobą i szczerze? Cieszę się, że tego nie pamiętam. Mogę się założyć o wszystko co tylko przyszło by Ci do głowy, że nawet w 1 % nie jesteś tak dobry w łóżku, jak próbujesz mi to wmówić.
- Zawsze możesz się przekonać po raz kolejny – odparł i przysunął się do mnie na odległość wystarczającą do tego by moje serce znowu zaczęło wariować.
- Podobno nie sypiasz z tą samą dziewczyną dwa razy.
- Dla Ciebie mogę zrobić wyjątek – gdy wypowiedział te słowa, zbliżył się do mnie na tyle blisko, że wiedziałam co zaraz się wydarzy. Nie wiele myśląc przybliżyłam się do niego tak, aby nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Zrobiłam to co należało zrobić. Słodkim głosem wyszeptałam mu do ucha – Nie sypiam z impotentami – i zgiąwszy kolano, kopnęłam go tam, gdzie boli najbardziej.
- Masz szczęście, że jesteś siostrą Winiara – wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie wiele myśląc wyszłam z hotelowego pokoju i czym prędzej udałam się na przystanek autobusowy by jak najszybciej wrócić na teren campusu. Przez jeden mały incydent moje życie właśnie się skończyło. Wiedziałam, że z tym dupkiem tak łatwo mi nie pójdzie. Nie miałam jednak wyboru. Mógł blefować. Jednocześnie mógł zadzwonić chociażby do Wrony i powiedzieć mu wszystko co wydarzyło się w Londynie. Nie miałam wyjścia. Musiałam zrezygnować z prestiżowej uczelni i wrócić z bełchatowskim impotentem do Polski.
***
Stałam przed wejściem na lotnisko i
nerwowo patrząc na zegarek wyczekiwałam bruneta. W głębi duszy
modliłam się, aby nie zechciał się na mnie odegrać za wczorajszy
numer. - A co jak nie przyjdzie? Co się stanie jeżeli zadzwoni do
Andrzeja i mu wszystko opowie? Co sobie o mnie pomyśli Michał,
reszta.. - myśli nie dawały mi spokoju. Wskazówki zegara wirowały
jak szalone, a bruneta jak nie było tak nie było. - Nic,
przynajmniej jak zostanę w Anglii, nikt mi prosto w twarz nie powie,
że jestem dziwką. Nie wiele myśląc, zaczęłam iść w stronę
postoju taksówek. Po chwili usłyszałam, że ktoś krzyknął moje
nazwisko. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Wojtka.
- Rozumiem, że zrywasz warunki naszej umowy?
- Myślałam, że to Ty zrezygnowałeś.
***
Lot przebiegł bez problemów, dość
szybko. Przez cały ten czas musiałam znosić towarzystwo
Włodarczyka, który siedział obok mnie. Raz dostał w twarz,
ponieważ jego ręka dziwnym trafem wylądowała na moim kolanie.
Kiedy dotarliśmy do Warszawy, przyjmujący zadzwonił po jakiegoś
kolegę by mógł zawieźć nas do Bełchatowa. Z racji zbliżających
się świąt Dagmara zdecydowała się zrobić swoje urodziny w
jednej z bełchatowskich restauracji. Nie pewnie weszłam do
mieszkania Włodarczyka. Pomimo, że był dupkiem trzeba było mu
przyznać, że miał gust. Przygotowania do "wspólnego"
wyjścia przebiegły dość szybko i bez problemowo. Około godziny
18 byliśmy gotowi do wyjścia. Ja ubrana w czarne cygaretki i białą
mgiełkę. Szykowności dodawały mi wysokie obcasy i czarno-biała
marynarka. Postanowiłam, że rozpuszczę swoje długie, rude włosy.
Wojtek natomiast, był tym typem faceta, że w czymkolwiek by nie
wyszedł, zawsze wyglądałby idealnie. Koszula w kratę podkreślała
tylko jak cholernym dupkiem był. - No mała, idziemy – powiedział,
po czym położywszy rękę na moim prawym biodrze, popchnął lekko
w kierunku drzwi. Po nie s pełna 10 minutach już jechaliśmy w jego
aucie, w bliżej nie znanym mi kierunku. Serce waliło mi jak
oszalałe i modliłam się tylko by ten dzień, wieczór i impreza
skończyły się szybko i bezboleśnie. Cóż, jak zwykle – byłam
naiwna.
***
Szczerzę to nie wiedziałam, co było
większym zaskoczeniem. To, że jednak wróciłam? To, że jednak
wróciłam i znów miałam swoje długie, kręcone, rude włosy? To,
że jednak wróciłam, znów miałam swoje długie, kręcone, rude
włosy i w końcu miałam idealną FIGURĘ? To, że jednak wróciłam, znów miałam swoje długie, kręcone, rude włosy, w końcu
miałam idealną FIGURĘ i obok mojego boku stał Włodarczyk? Nie
wiem. Możliwe, że mogła ich zaskoczyć również moja mina, kiedy
zobaczyłam filigranową brunetkę u boku Andrzeja. Mało tego, ona
nawet nie stała. Ona wisiała na nim i wpijała się w niego. HUSTON
MAMY PROBLEM! Moje serce, rozleciało się na miliony kawałków. A
jedyne o czym marzyłam, to ucieczka. Ewentualnie jak wydrapać tej
panience oczy.. No cóż, trzeba było od razu zostać zimną suką,
a nie bawić się w jakieś tam zakochiwania.
***
Wymęczony drugi rozdział oddaje do waszej oceny. Chciałam podziękować za komentarze i słowa otuchy. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Kolejny rozdział najpóźniej za tydzień w sobotę. Jeżeli się uda to dodam wcześniej. Życzę każdemu z Was Wesołych Świąt i mokrego dyngusa!
Pozdrawiam.
W.
O kochana, chyba bym Cię zabiła gdybyś kazała czekać tydzień :D
OdpowiedzUsuńHm jak opisać rozdział jednym słowem?... Zajebisty !!!
Według mnie Ania powinna wrócić do Anglii, skoro Wroncia ma już nową . Albo blefuje ? Nie ogarniam człowieka!<3
Tak coś czuję, że może Włodi się zmieni?
Może Wronka ogarnie?
W każdym razie na pewno jeszcze nie jednym zaskoczysz :)
z czystym sumieniem oceniam na 6+ ;*
Dużo, dużo weny słońce ;*
Powodzenia :)
Zachowanie Włodarczyka jest co najmniej irytujące, jednak nie potrafię się na niego długo denerwować. Rozdział genialny :) mam nadzieję że kolejny będzie szybko :) pozdrawiam i życzę weny która mnie jakoś opuściła..
OdpowiedzUsuńJeju, cudowny blog! Zakochałam się na maksaa! Jeju, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, byleby szybko! 👌
OdpowiedzUsuńKocham takiego Włodarczyka :) Twoja praca została doceniona
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/pages/Siatkarskie-opowiadania-fun-fiction/359245717612348?fref=nf
Nie wiem czy wiesz, ale anonimy nie mogą zostawić u cb komentarza :) Moja koleżanka chciała ci skomentować ale nie może:) Jeśli tak chcesz to przepraszam, że zawracam głowę, ale pomyślałam, że jesteś nieświadoma ;)
UsuńLemurku dziękuję za informację! już to zmieniam, o ile odgadnę gdzie to mogę zmienić :O przeproś koleżankę w moim imieniu - obiecuję poprawę!
UsuńJa nie mogę!
OdpowiedzUsuńCzego podobnego jeszcze w życiu nie czytałam i BARDZO mi się podoba! Czekam na więcej, bo
czuję, ze będzie coraz lepiej! :D
Do następnego! <3
Przepraszam, że dopiero teraz, ale byłam totalnie zawalona obowiązkami...
OdpowiedzUsuńCo do Wrony..och nie znoszę typów, którzy są mili i trzymają przy sobie dziewczynę, tylko po to, żeby mieć opcje awaryjną, w momencie, gdy ''im się zachce''. Dlatego Andrzej ma u mnie ogromnego minusa.
Co do Włodiego.. pewny siebie, arogancki, wie czego chce. Coś czuję, że namiesza Ance w głowie i to ze wzajemnością. No i chyba z tego, będzie coś ''głębszego'' !
Czekam na kolejny !
Buziaki ;*
Rozdział może i wymęczony ale mi tam się go fajnie czytało.
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłaś z tym opowiadaniem a namieszałaś co niemiara. Biedna ta twoja bohaterka, to znaczy fajny ma charakter i w ogóle ale obaj panowie mają nieźle zryte w tych swoich siatkarskich główkach i aż strach się bać co jeszcze mogą nawywijać.
Pozostaje czekać na dalszy ciąg do soboty Jak wytrzymam? Pojęcia nie mam bo naprawdę mnie zaintrygowałaś :)
Jezu drogi, kobieto. Czy ty chcesz mi zabić wyobraźnię, która właśnie oszalała???
OdpowiedzUsuńWłodarczyk jako nadworny chuj, Wrona jako chuj numer dwa.. Okeej, to musi być ciekawe.
Decyzja Anki.. No cóż, ja bym w sumie podjęła podobną. Dokończyć studia, potem mogę wracać.
Nawet gdyby się wydał ten incydent, to co? Przecież byli tylko sexfriends z Wroną. Więc ona równie dobrze mogła mieć facetów na pęczki. Bo żadnych obietnic nie było.
Ech, za wolno czytam i już mnie wszystko zżera. I cholera, czemu nie miałam czasu tu wcześniej dotrzeć?! :(