czwartek, 2 kwietnia 2015

”Znudziło mi się czekanie na Ciebie i wszystko o Tobie też mi się znudziło, tęsknota, nie miłość, pieprzona samotność, to dziwne nudzić się jednocześnie i łudzić że się doczekam, to nudne, to nudne, to niemożliwe.”

Była 12, kiedy weszłam do swojego pokoju na campusie. - Jesteś rasową idiotką – mówiłam do siebie w duchu. Jedyne o czym marzyłam, to żeby wziąć prysznic i zmyć z siebie to cholerne uczucie wstydu. Jak ja mogłam to zrobić? Jak mogłam to zrobić jemu. O nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Czułam się jak dziwka. Serio. Jak rasowa dziwka. Nic mnie nie usprawiedliwiało. Nic. W mojej głowie, kłębiły się myśli, a ja jedyne czego chciałam to zapaść się pod ziemię. Nie potrafiłam patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Świadomość, że Agata stoi za drzwiami łazienki i czeka tylko, aby mnie opierdzielić, dobijała mnie jeszcze bardziej. Jedna myśl nie dawała mi najbardziej spokoju, mianowicie jak ja mam mu to do kurwy powiedzieć? No nie potrafię! Winiarska, nie ma co. Zawaliłaś na całej linii.

***

  • Mam nadzieję, że nie wpadniesz – powiedziała przyjaciółka i podała mi tyle co zaparzoną kawę.
  • Szczerze? To ja mam nadzieję, że go już nigdy nie spotkam.
  • Nie przesadzaj, dobra dupa, pewnie siat.. - przerwałam jej.
  • NIE KOŃCZ! - powiedziałam załamana. - Jak ja mam mu to powiedzieć? Zadzwonić i powiedzieć "Cześć! Wiesz, dzwonię by powiedzieć, że Cię zdradziłam?" Agata patrzyła na mnie jak na kretynkę. W końcu nie wytrzymała i powiedziała słowa, które były najtrafniejsze do całej tej chorej sytuacji. Tylko jak to zazwyczaj bywa – uświadomiłam to sobie, o wiele później niż mogłam.
  • Nie rozumiem Cię. Nie jesteś z Wroną. Dobrze wiemy, że nigdy z nim nie będziesz. Nie mówię, że ten koleś z klubu jest miłością Twojego życia, ale prawda jest taka – nigdy nie jesteś na tyle pijana, by nie kontrolować swoich ruchów. Zrobiłaś to z premedytacją by odegrać się na dwumetrowcu. Tylko niestety jak zwykle, odegrałaś się na sobie. - popatrzyłam na nią z wyrzutem. Czy ona zawsze musiała mieć rację? - Nie czyń z priorytetu kogoś, kto ma Cię tylko za opcję. - dodała i jakby nigdy nic, zaczęła zbierać się na uczelnię.
***

Dni mijały szybko. Cały czas siedziałam w książkach, nie miałam czasu by myśleć o tym co zrobiłam. Nie chciałam o tym myśleć. Udawanie, że nic się nie stało przychodziło mi dosyć łatwo. Nie tylko przed samą sobą. Również przed Wroną, który w ostatnich dniach dzwonił prawie codziennie. Domagał się rozmów przez skype'a " bo chciał nacieszyć oko, moim widokiem". Kiedy nie mogłam z nim rozmawiać, bombardował mnie SMS-ami, zdjęciami, wszystkim. Nie ułatwiaj. On nigdy mi, kurwa nie ułatwiał!

Nadszedł ulubiony dzień Agaty – Mikołajki. Zawsze w ten dzień bezkarnie obżerała się czekoladą, jadła lody i wypijała hektolitry coli. Zakończyłyśmy semestr z powodzeniem i jakby na to nie patrzeć, aż do połowy lutego miałyśmy mieć wolne. Po całym pokoju walały się przeróżne rzeczy. Od bielizny po grube wełniane swetry. Musiałyśmy się pakować. 7 grudnia miałyśmy opuścić Anglię i wrócić na łono ojczyzny. Olszewska nie mogła doczekać się powrotu, ja wręcz przeciwnie. Naprawdę chciałam tutaj zostać i zacząć wszystko od nowa. Albo kontynuować dotychczasowe spokojne życie? Dlatego też, robiłam wszystko by jednak dostać możliwość i móc przez kolejny semestr uczyć się w Reading. Dokumenty, wnioski, papiery – wszystko, dosłownie wszystko leżało na biurku Rektora, a ja, jak idiotka odświeżałam e-maila, czekając na decyzję mojego życia.

W pewnym momencie do drzwi pokoju numer 308 ktoś zapukał. Byłam święcie przekonana, że to Krakowscy chłopcy przyszli się pożegnać. Możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy otworzyłam drzwi i przed nimi stał on, z bukietem wielkich czerwonych róż. Olśniewał jak zwykle. Chociaż nie. On nie olśniewał, on po prostu uderzał do głowy – jak tani ruski szampan. Bezboleśnie, efektywnie i szybko. Nawet nie wiem, kiedy rzuciłam się mu na szyję. Potraktował to oczywiście jako zaproszenie do środka i ze mną – wiszącą mu na szyi – wszedł do wnętrza pokoju.

***
  • Co Ty tu robisz? - zapytałam, gdy w końcu zrozumiałam, że to nie sen. Naprawdę kogo jak kogo, ale jego się nie spodziewałam. Był u mnie raz. Raz, jeden jedyny przyjechał do mnie. W moje urodziny. Oczywiście nie bez powodu. Jak zwykle.
  • Przyjechałem po Ciebie. Chciałem się upewnić, że na pewno wrócisz. - powiedział, a na jego twarzy, pojawił się ten zadziorny uśmiech. JAK JA CIĘ ZA TO NIENAWIDZĘ WRONA! - pomyślałam w duchu.
  • Olsza, kapitan Wrona zaszczycił nas swoją obecnością.
  • Dziecko drogie jest 15, a Ty już jesteś pijana? - usłyszeliśmy z łazienki. - Prędzej Olka przyjedzie na rumaku, niż Wronka po .. - zatkało ją. Stała w samym ręczniku, jej twarz przypominała twarz Turka, któremu zabrano kebaba i nie wiedział co się właściwie dzieje. Przetarła oczy kilka razy, po czym po jakiś dwóch minutach rzuciła szybkie cześć i poszła się ubrać. Ja z kolei wzięłam środkowego za rękę i zaprowadziłam do salonu. Kwiaty, które dostałam włożyłam do wazonu i poszłam do kuchni. Przygotowałam mu kanapki i kawę i usadowiwszy się obok niego, przyglądałam się jak pochłania wszystko co dla niego przygotowałam. Po jakimś czasie z łazienki wyszła Agata. Doskonale wiedziałam, że nie jest zadowolona z przyjazdu kraczącego. Jego pomysł by przyjechać na dwa dni zdziwił nie tylko mnie, ale i Agatę, która cały czas uparcie twierdziła, że wraca nazajutrz do Polski. Nie było wyjścia. Musiałam zostać sama z Andrzejem jeszcze te dwa dodatkowe dni. Agata gdy sobie to w końcu uświadomiła, nie wiedziała czy bardziej jest wściekła na niego, czy na mnie.
***

Wieczorem przytulona do Wrony, leżałam w swoim łóżku. Opowiadałam mu o uczelni, o tym co ciekawego się wydarzyło, kiedy go nie było. (No dobra, prawie wszystko, ale w kategoriach ciekawości, to nie było ciekawe.) Mówiłam mu jak bardzo się cieszę, że jest. Jak bardzo za nim tęskniłam. A on słuchał i ręką jeździł po moich plecach, co jakiś czas dając mu buziaki. Przytulał mnie tak mocno, jakby bał się, że mu gdzieś ucieknę. Otaczał mnie miłością i czułością jak nigdy.
  • O czym myślisz? - zapytał po chwili.
  • O niczym konkretnym – skłamałam. - Dobrze mi tutaj, z Tobą.
  • W Polsce będzie o wiele lepiej. Będziesz częściej przyjeżdżać do Bełchatowa.
  • Na pewno – powiedziałam całując go w usta. - Michał jest wściekły na mnie.
  • Przejdzie mu. Martwi się o Ciebie tak samo jak inni. - popatrzyłam na niego z zaciekawieniem. - Kto inni? - zapytałam. - Olka, Karol, Olek, Dagmara.
  • Ah, no tak. A Ty?
  • Co ja? - zapytał zszokowany.
  • No czy Ty się nie martwisz?
  • Nie muszę. Ja mam wszystko pod kontrolą – odrzekł i z całej siły przytulił mnie do siebie. - Dobrze, że jesteś słońce. - dodał.
Leżałam w tulona w niego już dłuższy czas. Słyszałam jego równy oddech i bicie serca. Upajałam się jego zapachem. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek i wiedziałam, że czas kiedy był tylko przyjacielem już dawno się skończył. Był kimś więcej. Agata nie miała racji. Nie mogła mieć. Bo przecież gdyby mu nie zależało to nie przyjechałby. Nie mówiłby mi tych wszystkich pięknych słów. Nie były tutaj ze mną. Nie jestem mu obojętna – wiedziałam to na pewno. Około 2 w nocy czasu londyńskiego, po cichu jak myszka, wyswobodziłam się z bardzo szczelnego objęcia Andrzeja. Robiąc każdy ruch musiałam uważać, by go nie obudzić. Pełna nadziei i strachu podeszłam do biurka. Załączyłam laptopa, który znajdował się na nim. Z bijącym jak szalone sercem i drżącymi rękami wpisałam adres e-mailowy, następnie login i hasło do skrzynki. Jak na złość nie chciało się otworzyć. Kiedy już w końcu mój laptop zaczął współpracować z internetem, przeraziły mnie słowa Wrony – który jak się po chwili okazało – przez sen mówił do Karola, że ma odebrać piłkę. Wzięłam trzy, albo może i cztery głębokie wdechy i otworzyłam e-maila z uniwersytetu. Odpowiedź była pozytywna. Przyznali mi stypendium, mogłam dalej zostać w Anglii. Mogłam dalej cieszyć się moim banalnym, ale za to jak beztroskim życiem! Z uśmiechem na twarzy położyłam się obok Wrony i wtulając się w niego doszło do mnie, że oni wszyscy mnie zabiją. Wszyscy bez wyjątku. - Jesteś egoistką – pomyślałam i nawet nie wiem kiedy usnęłam.

***

Rano panowała nerwowa atmosfera. Agata, która w ostatnim czasie nie potrafi trzymać języka za zębami, poinformowała mojego cudownego brata, że przyjadę później niż było to ustalone. Ledwo udało mi się wytłumaczyć Michałowi, że muszę jeszcze kilka rzeczy pozałatwiać przed wyjazdem, a już dzwonili inni i domagali się wyjaśnień. Około 10 rano pojechaliśmy z Andrzejem odwieźć Agatę na lotnisko. Po dość długim żegnaniu się z przyjaciółką i 15 obietnicach iż przemyślę sobie co tak naprawdę robię, udaliśmy się z wroniastym na wycieczkę po Londynie. Przytuleni do siebie spacerowaliśmy alejkami Angielskiej stolicy. Co jakiś czas jeden drugiemu skradał buziaki. Było idealnie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, sprzeczaliśmy się, to za chwile godziliśmy. Biegaliśmy, skakaliśmy, tańczyliśmy w deszczu. Goniliśmy się w okół budek telefonicznych, całowaliśmy się nie opodal Big Bena. Byliśmy razem. W każdym tego słowa znaczeniu. Czułam się tak jakbym latała. Tak, jakbym była co najmniej 3 metry nad niebem. Nie myślałam o tym ,że jak wrócimy do Reading, będę musiała mu powiedzieć, że nie wracam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie ma szans, aby został ze mną tutaj. Siatkówka była ważniejsza i musiałam się z tym pogodzić. To nie pierwszy i nie ostatni raz kiedy przegrywam z tą "panienką". Plan był następujący – nacieszyć się nim na najbliższe miesiące i modlić się aby nie wpadł w szał. W szał wpadnie Winiar – powiedziałam do siebie w duchu – i już lepiej szukaj odpowiedniej pokuty Anno, tym razem Ci nie odpuści. Sielankę przerwało niespodziewane spotkanie. Na widok osoby, która witała się z Andrzejem, aż mnie zamroziło. - To znowu on! - pomyślałam i zobaczyłam te cudowne brązowe oczy. - Serio? Boże, naprawdę? Co Ci takiego zrobiłam?! - Winka, poznaj Wojtka – jednego z przyjmujących skry – powiedział mój "ulubiony" przyjaciel. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W duchu modliłam się tylko, by brunet nie wyskoczył z cudownym tekstem pod tytułem – Wronka, ja ją znam! Nawet nie pamięta co wyprawialiśmy w łóżku.

***

Sumienie. A co to takiego sumienie? Nie wiem. Moje sumienie dawało mi ostro w kość w ciągu ostatnich dni. Miałam ochotę je wyłączyć. Wstać i wyjąć je. Żyć bez emocji, bez wstydu. Kiedy tylko moje sumienie przypominało mi o wydarzeniach minionych dni, mówiłam mu stanowcze i kategoryczne – odpieprz się ode mnie – jednak, nie chciało słuchać. Widziałam jak Andrzej rozmawia z Włodarczykiem. Gdybym miała ich do siebie porównać pod względem wyglądu, musiałabym przyznać, że oczy przyjmującego wygrywały wszystko. Moje sumienie wariowało, rozsądek kazał spierdzielać do Afryki, a serce.. one miała wszystko gdzieś. Chciało chyba w końcu zacząć bić tętnią życia. Tylko dlaczego zaczynało bić szybciej na widok tego kretyna?

  • Idę po kawę – usłyszałam. - Wojtek zajmij się Winką. - dodał dwumetrowiec i poszedł w kierunku małej kawiarenki usytuowanej na rogu uliczki.
  • Czyżbyś mnie śledził? - wypaliłam zdenerwowana. Włodarczyk jakby się tym nie przejął. Wręcz przeciwnie, moje zdenerwowanie napawało go dobrym humorem.
  • Maleńka, nie wszystko kręci się w okół Ciebie. - ten jego uśmiech! Tak dobrze umiał się nim posługiwać. Było widać, że chcę się zabawiać. Znałam takich jak on. Cwaniaki, którzy dużo mówią, mało robią. W nim jednak było coś więcej. On nie był zwykłym cwaniakiem. On był rasowym idiotą! Takim co rodowód na pewno sięgał do trzeciego pokolenia wstecz. Tak myślę, że takim idiotą był. - Musimy się spotkać. - zatkało mnie.
  • Przepraszam, że co?
  • Ostatnio tak szybko się zbierałaś, że zapomniałaś swojego dziennika. Myślę, że przez przypadek wypadł Ci z torebki. Zawsze mogę go oddać Winiarowi w Polsce, ale nie wiem czy będę potrafił trzymać język za zębami. - mówiąc to patrzył na mnie tak, jakby chciał powiedzieć " Maleńka, to ja dyktuje zasady, a Ty tylko jesteś pionkiem w tej grze". Za 4 dni wracam do Polski. Sama zdecydujesz co zrobić, wiesz gdzie mnie szukać.
I właśnie wtedy na Oxford Circus, uświadomiłam sobie, że on tak łatwo z mojego życia nie zniknie. Nie wiedziałam, jaki ma w tym cel. Jedno było pewne – chciał się zabawić moim kosztem, a ja nie mogłam się bronić. Z głębokich rozmyślań wyrwał mnie Andrzej, który wrócił już ze świężą, tyle co zaparzoną kawą. Po licznych zapewnieniach, że wszystko jest w porządku mogliśmy dalej zwiedzać i podziwiać dobrodziejstwa mojego ukochanego miasta.

***

Późnym wieczorem wróciliśmy do mojego pokoju na campusie. Wiedziałam, że moment aby powiedzieć mu prawdę zbliżał się nie ubłagalnie. Nie wiedziałam za bardzo jak mam zacząć rozmowę, jak mam mu powiedzieć, że z nim nie wracam? Poszłam do kuchni. Stwierdziłam, że jeżeli zrobię mu chociaż dobrą kolację to o połowę złagodzę jego gniew. Andrzej nie dawał za wygraną. Wiedział, że coś jest nie tak. Nie pozwolił mi nawet zaparzyć głupiej herbaty, tylko podniósł mnie do góry i usadowił na kuchennym blacie. Ręce położył obok moich nóg i nachylając się nade mną patrzył w moje oczy.
  • A teraz mi powiedz, co się dzieje.
  • Nic.
  • Winia, znam Cię. Wiem, kiedy jesteś zdenerwowana, wiem kiedy nie umiesz zebrać się na odwagę. Pytam po raz ostatni, co się dzieję? - bez problemu dało się wyczuć zdenerwowanie w jego głosie.
  • Mogę zostać jeszcze na pół roku. - wyrzuciłam z siebie.
  • Gdzie zostać? - patrzył na mnie jak na kretyna.
  • Tutaj, w Anglii.
  • Nie, nie możesz.
  • Mogę, dostałam kolejny raz stypendium.
  • Czy Ty wszystko musisz komplikować?! - krzyczał, a ja siedziałam i schowałam głowę w nogach by na niego nie patrzeć. Usłyszałam jak ręką uderzył w ścianę. - Czego Ty tak naprawdę chcesz? Proszę Cię, nie komplikuj życia sobie i innym.
  • To zostań tu ze mną – powiedziałam i z nadzieją przypatrywałam się jego reakcji.
  • Zostać tutaj? - śmiał się. Chociaż nie, on się nie śmiał, on po prostu ze mnie drwił. - I co dalej? Co niby miałbym tutaj robić? Anka proszę Cię, nie zachowuj się jak dziecko.
  • Nie Andrzej, to ja Cię proszę. Nie mam siły, rozumiesz? Nie mam już siły na zabawę z Tobą. Wszystko, dosłownie wszystko zawsze musi się kręcić wokół Ciebie, albo siatkówki. Rzygam siatkówką, rozumiesz? GARDZĘ NIĄ! - krzyczałam, coś we mnie pękło. Jak on mógł..
  • Jedź ze mną – powiedział łagodnie – po prostu. Zaczniemy wszystko od nowa. Biała kartka.
  • Wrona, to czego ja chce, jest sprzeczne z tym czego Ty chcesz i niemożliwe całkowicie z tym co tak naprawdę może się wydarzyć.
  • A co może się wydarzyć? Nikt się nie dowie o nas.
  • No właśnie! Ja nie chcę być zastępczą opcją. Ja chcę kochać i być kochaną.
A potem widziałam tylko jak w pośpiechu się pakuje i trzaskając drzwiami znika z mojego życia. Spierdoliłaś to idealnie.

***

Kolejny dzień nie był dla mnie wcale lepszy. Całą noc przepłakałam. Gniew Wrony był niczym w porównaniu z gniewem Michała. Groził, że mnie zabije, że mnie wydziedziczy i co gorsza, że po mnie przyjedzie. Na domiar złego stałam przed tymi cholernymi drzwiami, do tego cholernego pokoju i wiedziałam, że zaraz spotkam tego cholernego człowieka. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam dość mocno w drzwi. Po dłuższej chwili drzwi otworzył mi szatyn, który przed kilkoma minutami musiał wyjść spod prysznica. Biały hotelowy ręcznik, dokładnie i szczelnie zakrywał go od pasa w dół. Na klatce piersiowej były widoczne jeszcze maleńkie krople wody, a włosy były roztargane we wszystkie możliwe strony. Pewnym gestem ręki zaprosił mnie do środka.
  • Napijesz się czegoś?
  • Nie przyszłam tutaj dla rozrywki, możesz oddać mi mój kalendarz?
  • Oddam Ci go, ale pod jednym warunkiem.
  • Jakim zaś warunkiem do cholery?
  • Wrócisz ze mną do Polski. - powiedział, a ja stałam i nie docierało do mnie to co mówił. - Wiem, że Winiar chodzi wkurwiony i nie da się z nim rozmawiać. Jego dobre samopoczucie jest nam bardzo potrzebne, więc jeżeli nie chcesz..
  • Jak możesz być takim zasranym dupkiem? - zaśmiał się. Śmiał mi się prosto w oczy. - O co Ci do kurwy chodzi?
  • Twoja bratowa robi za dwa dni urodziny. I tak się jakoś składa, że nie mam z kim iść, więc pomyślałem, że Ty pójdziesz ze mną. - mówiąc to opierał się o ścianę. Był tak cholernie pewny siebie.
  • W Twoich snach.
  • Sprawdź mnie. Jestem ciekawy jak bardzo wnerwi się Wrona..
  • Dobra, zgoda! Wiedz jednak, że Cię nienawidzę, jesteś zwykłą gnidą Włodarczyk. - powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
  • I tak będziesz moja – wyszeptał do mojego ucha, a we mnie momentalnie się zagotowało.
  • Wyjaśnijmy sobie jedną kwestie. Przespałam się z Tobą i szczerze? Cieszę się, że tego nie pamiętam. Mogę się założyć o wszystko co tylko przyszło by Ci do głowy, że nawet w 1 % nie jesteś tak dobry w łóżku, jak próbujesz mi to wmówić.
  • Zawsze możesz się przekonać po raz kolejny – odparł i przysunął się do mnie na odległość wystarczającą do tego by moje serce znowu zaczęło wariować.
  • Podobno nie sypiasz z tą samą dziewczyną dwa razy.
  • Dla Ciebie mogę zrobić wyjątek – gdy wypowiedział te słowa, zbliżył się do mnie na tyle blisko, że wiedziałam co zaraz się wydarzy. Nie wiele myśląc przybliżyłam się do niego tak, aby nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Zrobiłam to co należało zrobić. Słodkim głosem wyszeptałam mu do ucha – Nie sypiam z impotentami – i zgiąwszy kolano, kopnęłam go tam, gdzie boli najbardziej.
  • Masz szczęście, że jesteś siostrą Winiara – wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie wiele myśląc wyszłam z hotelowego pokoju i czym prędzej udałam się na przystanek autobusowy by jak najszybciej wrócić na teren campusu. Przez jeden mały incydent moje życie właśnie się skończyło. Wiedziałam, że z tym dupkiem tak łatwo mi nie pójdzie. Nie miałam jednak wyboru. Mógł blefować. Jednocześnie mógł zadzwonić chociażby do Wrony i powiedzieć mu wszystko co wydarzyło się w Londynie. Nie miałam wyjścia. Musiałam zrezygnować z prestiżowej uczelni i wrócić z bełchatowskim impotentem do Polski.
***

Stałam przed wejściem na lotnisko i nerwowo patrząc na zegarek wyczekiwałam bruneta. W głębi duszy modliłam się, aby nie zechciał się na mnie odegrać za wczorajszy numer. - A co jak nie przyjdzie? Co się stanie jeżeli zadzwoni do Andrzeja i mu wszystko opowie? Co sobie o mnie pomyśli Michał, reszta.. - myśli nie dawały mi spokoju. Wskazówki zegara wirowały jak szalone, a bruneta jak nie było tak nie było. - Nic, przynajmniej jak zostanę w Anglii, nikt mi prosto w twarz nie powie, że jestem dziwką. Nie wiele myśląc, zaczęłam iść w stronę postoju taksówek. Po chwili usłyszałam, że ktoś krzyknął moje nazwisko. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Wojtka.
  • Rozumiem, że zrywasz warunki naszej umowy?
  • Myślałam, że to Ty zrezygnowałeś.
***

Lot przebiegł bez problemów, dość szybko. Przez cały ten czas musiałam znosić towarzystwo Włodarczyka, który siedział obok mnie. Raz dostał w twarz, ponieważ jego ręka dziwnym trafem wylądowała na moim kolanie. Kiedy dotarliśmy do Warszawy, przyjmujący zadzwonił po jakiegoś kolegę by mógł zawieźć nas do Bełchatowa. Z racji zbliżających się świąt Dagmara zdecydowała się zrobić swoje urodziny w jednej z bełchatowskich restauracji. Nie pewnie weszłam do mieszkania Włodarczyka. Pomimo, że był dupkiem trzeba było mu przyznać, że miał gust. Przygotowania do "wspólnego" wyjścia przebiegły dość szybko i bez problemowo. Około godziny 18 byliśmy gotowi do wyjścia. Ja ubrana w czarne cygaretki i białą mgiełkę. Szykowności dodawały mi wysokie obcasy i czarno-biała marynarka. Postanowiłam, że rozpuszczę swoje długie, rude włosy. Wojtek natomiast, był tym typem faceta, że w czymkolwiek by nie wyszedł, zawsze wyglądałby idealnie. Koszula w kratę podkreślała tylko jak cholernym dupkiem był. - No mała, idziemy – powiedział, po czym położywszy rękę na moim prawym biodrze, popchnął lekko w kierunku drzwi. Po nie s pełna 10 minutach już jechaliśmy w jego aucie, w bliżej nie znanym mi kierunku. Serce waliło mi jak oszalałe i modliłam się tylko by ten dzień, wieczór i impreza skończyły się szybko i bezboleśnie. Cóż, jak zwykle – byłam naiwna.

***


Szczerzę to nie wiedziałam, co było większym zaskoczeniem. To, że jednak wróciłam? To, że jednak wróciłam i znów miałam swoje długie, kręcone, rude włosy? To, że jednak wróciłam, znów miałam swoje długie, kręcone, rude włosy i w końcu miałam idealną FIGURĘ? To, że jednak wróciłam, znów miałam swoje długie, kręcone, rude włosy, w końcu miałam idealną FIGURĘ i obok mojego boku stał Włodarczyk? Nie wiem. Możliwe, że mogła ich zaskoczyć również moja mina, kiedy zobaczyłam filigranową brunetkę u boku Andrzeja. Mało tego, ona nawet nie stała. Ona wisiała na nim i wpijała się w niego. HUSTON MAMY PROBLEM! Moje serce, rozleciało się na miliony kawałków. A jedyne o czym marzyłam, to ucieczka. Ewentualnie jak wydrapać tej panience oczy.. No cóż, trzeba było od razu zostać zimną suką, a nie bawić się w jakieś tam zakochiwania.  

***

Wymęczony drugi rozdział oddaje do waszej oceny. Chciałam podziękować za komentarze i słowa otuchy. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Kolejny rozdział najpóźniej za tydzień w sobotę. Jeżeli się uda to dodam wcześniej. Życzę każdemu z Was Wesołych Świąt i mokrego dyngusa! 

Pozdrawiam.

W.

10 komentarzy:

  1. O kochana, chyba bym Cię zabiła gdybyś kazała czekać tydzień :D
    Hm jak opisać rozdział jednym słowem?... Zajebisty !!!
    Według mnie Ania powinna wrócić do Anglii, skoro Wroncia ma już nową . Albo blefuje ? Nie ogarniam człowieka!<3
    Tak coś czuję, że może Włodi się zmieni?
    Może Wronka ogarnie?
    W każdym razie na pewno jeszcze nie jednym zaskoczysz :)
    z czystym sumieniem oceniam na 6+ ;*
    Dużo, dużo weny słońce ;*
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachowanie Włodarczyka jest co najmniej irytujące, jednak nie potrafię się na niego długo denerwować. Rozdział genialny :) mam nadzieję że kolejny będzie szybko :) pozdrawiam i życzę weny która mnie jakoś opuściła..

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, cudowny blog! Zakochałam się na maksaa! Jeju, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, byleby szybko! 👌

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham takiego Włodarczyka :) Twoja praca została doceniona
    https://www.facebook.com/pages/Siatkarskie-opowiadania-fun-fiction/359245717612348?fref=nf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wiesz, ale anonimy nie mogą zostawić u cb komentarza :) Moja koleżanka chciała ci skomentować ale nie może:) Jeśli tak chcesz to przepraszam, że zawracam głowę, ale pomyślałam, że jesteś nieświadoma ;)

      Usuń
    2. Lemurku dziękuję za informację! już to zmieniam, o ile odgadnę gdzie to mogę zmienić :O przeproś koleżankę w moim imieniu - obiecuję poprawę!

      Usuń
  5. Ja nie mogę!
    Czego podobnego jeszcze w życiu nie czytałam i BARDZO mi się podoba! Czekam na więcej, bo
    czuję, ze będzie coraz lepiej! :D
    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz, ale byłam totalnie zawalona obowiązkami...
    Co do Wrony..och nie znoszę typów, którzy są mili i trzymają przy sobie dziewczynę, tylko po to, żeby mieć opcje awaryjną, w momencie, gdy ''im się zachce''. Dlatego Andrzej ma u mnie ogromnego minusa.
    Co do Włodiego.. pewny siebie, arogancki, wie czego chce. Coś czuję, że namiesza Ance w głowie i to ze wzajemnością. No i chyba z tego, będzie coś ''głębszego'' !
    Czekam na kolejny !
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział może i wymęczony ale mi tam się go fajnie czytało.
    Dopiero zaczęłaś z tym opowiadaniem a namieszałaś co niemiara. Biedna ta twoja bohaterka, to znaczy fajny ma charakter i w ogóle ale obaj panowie mają nieźle zryte w tych swoich siatkarskich główkach i aż strach się bać co jeszcze mogą nawywijać.
    Pozostaje czekać na dalszy ciąg do soboty Jak wytrzymam? Pojęcia nie mam bo naprawdę mnie zaintrygowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu drogi, kobieto. Czy ty chcesz mi zabić wyobraźnię, która właśnie oszalała???
    Włodarczyk jako nadworny chuj, Wrona jako chuj numer dwa.. Okeej, to musi być ciekawe.
    Decyzja Anki.. No cóż, ja bym w sumie podjęła podobną. Dokończyć studia, potem mogę wracać.
    Nawet gdyby się wydał ten incydent, to co? Przecież byli tylko sexfriends z Wroną. Więc ona równie dobrze mogła mieć facetów na pęczki. Bo żadnych obietnic nie było.
    Ech, za wolno czytam i już mnie wszystko zżera. I cholera, czemu nie miałam czasu tu wcześniej dotrzeć?! :(

    OdpowiedzUsuń