Jutrzejszy dzień jest dla mnie dniem,
nie przywołującym dobrych wspomnień,
więc dlatego dzisiaj - dedykuję wszystkim ten rozdział
i dziękuję za te cztery wspólnie spędzone miesiące,
które właśnie jutro miną.
Jeszcze raz dziękuję.
***
Czarne chmury zebrały się nad lotniskiem nie opodal Washington DC. Siedząc na plastikowym krzesełku w hali wylotów, czekałam na samolot do Warszawy. Zmęczona, opierałam głowę o ramię narzeczonego. W głębi duszy bałam się, jak na wiadomość o ślubie zareagują najbliżsi. Cały czas miałam w głowie rozmowę z Olszową, która odbyła się kilka dni wcześniej. Gdy byłyśmy małe, obiecałyśmy sobie, że będziemy sobie towarzyszyły w tym szczególnym dla nas dniu. Zarówno Agata, jak i Olek na wiadomość o ślubie z przyszłym lekarzem - kardiochirurgiem, zareagowali niemalże identycznie. Olek powiedział, że mam przestać ćpać, bo nikt normalny i trzeźwy na umyślę nie marnowałby sobie życia. Olszewska z kolei po kilku minutach rozmowy zakończyła połączenie między nami i od tamtej pory nie zaszczyciła mnie żadną wiadomość ze swojej strony.
- Winiarska, Ty już do reszty postradałaś rozum? O co Ty mnie prosisz, dziewczyno!
- Agata, obiecałyśmy sobie!
- Ja nie będę brała udziału w tej farsie! - Olszowa grzmiała ze złości. Gdyby miała taką możliwość, przeszłaby przez internetową kamerkę i kopnęła. - Oczadziałaś do reszty! Nie potrafię zrozumieć, dlaczego dwoje zakochanych na zabój w sobie ludzi, tak niszczy sobie nawzajem życie.
- Olsza..
- Anka ja po prostu nie potrafię tego pojąć, za Wroną latałaś jak szalona, a Włodarczyka, którego kochasz nad życie, tak łatwo odpuszczasz?
- Olsza do kurwy! Co z tego, że go kocham? Zdradziłam z nim Wronę, zaryzykowałam wszystko, chciałam zrezygnować z marzeń tylko dlatego by być z nim. A on? Zawsze byłam zabawką. Zarówno wtedy w Londynie jak i później w Warszawie. Nie chodzi o to, że nie powiedział mi o Marlenie. Chodzi o to, że jej tak po prostu powiedział, że ją kocha. Skoro ona była tylko do bzykania, to nie chcę wiedzieć kim ja dla niego byłam. - puściły mi nerwy, oddech przyśpieszył. Czułam jak zaczyna robić mi się nie dobrze, jak kręci mi się w głowie, zaczęłam tracić grunt pod nogami, a mój idealny świat na nowo zaczął się rozsypywać.
- Może właśnie dlatego, że byłaś dla niego kimś więcej niż tępą laską na jedną noc bał się okazać swoje uczucia? Anka! Ilu było facetów, których kopałaś w dupę zaraz po tym jak wyznawali Ci miłość? Wrona i Włodarczyk tylko potrafili przytrzymać Cię na dłużej przy sobie - nie mówiąc Ci co czują do Ciebie.
- Agata.. - mój głos się łamał. Byłam bliska płaczu, którego tak bardzo chciałam uniknąć. - Chciałam usłyszeć tylko te dwa cholerne słowa. Miał mnie całą, rozumiesz? Nie było takiej rzeczy, której bym dla niego nie zrobiła!
- Przecież on Ciebie kocha!
- Nigdy mi tego nie powiedział. Jak mam być z kimś kto nie odwzajemnia mojego uczucia.
- Lepiej, aby to pokazywał niż miałby mówić słowa bez pokrycia.
- Wrona też pokazywał, że mu zależy i co? Usłyszałam, że on mi nigdy niczego nie obiecywał! - moja wściekłość sięgnęła apogeum. Łzy zaczęły mimowolnie spływać po moich policzkach.
- Anka do jasnej podhalańskiej! Jak możesz porównywać Włodarczyka do Wrony? Wojtek nie widzi świata poza Tobą. Nie ukrywał Ciebie tak jak to robił Wrona!
- Agata.. On jest z Pauliną, ja za kilka miesięcy biorę ślub z Maćkiem. Jest połowa listopada, od maja minęło zbyt wiele czasu. Dajcie każdemu z nas ułożyć sobie życie po swojemu.
Patrzyłam na żegnającą się nieopodal nas parę. Wyższy o kilkanaście centymetrów mężczyzną, przytulał mocno do siebie niższą od siebie filigranową, piękną blondynkę. Wyglądali na bardzo zakochanych w sobie. Z za okna, które wychodziło na pas startowy prószył delikatnie śnieg. Warunki atmosferyczne nie należały do najlepszych i nasz lot zaczął znacznie się opóźniać. Maciek gładził delikatnie moje plecy. W drugiej ręce trzymał moją drobną dłoń, co chwile ją całując. Okazywał mi tyle czułości, moje serce po woli zaczynało należeć do bruneta. Spojrzałam w jego błękitne oczy - widziałam w nich troskę.
- Dalej się tym przejmujesz? - spytał po chwili. Wtuliłam w niego swoje drobne ciało. - Przejdzie jej, zobaczysz.
- Boję się, że Olka też mi odmówi.
Jasiński mocno przyciągnął mnie do siebie, pozostawiając na mojej skroni, mokry ślad swoich ust. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego i lekko pogłaskałam dłonią jego chłodny policzek. Po chwili poczułam jak chwyta mnie za rękę, na której znajdował się pierścionek zaręczynowy i lekko muska ją swoimi ustami.
***
Listopad przywitał mnie nad wyraz dobrze. Większość rozgrywanych dotychczas meczy w ramach rundy zasadniczej wygrywaliśmy pnąc się na sam szczyt, a następnie pozostając w ścisłej czołówce i roli lidera tegorocznej Plusligii. Wszystko układało się tak jak należy. Z Pauliną widywaliśmy się tak często jak pozwalały nam na to nasze sprawy zawodowe. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, rzecz jasna bywały momenty, kiedy z racji wykonywanego przeze mnie zawodu i uroków jakie niosło ze sobą życie siatkarza, dochodziło między nami do spięć. Nie były one jednak na tyle poważne by mogły spowodować zmianę naszych relacji.
Przed popołudniowym treningiem siedziałem na parapecie i wyglądając przez okno oczekiwałem na przyjazd Wrony. Listopad w tym roku był dla nas dość łaskawy - zero śniegu, zero przymrozków. Za to chlapa i coś czego stanowczo śniegiem nazwać nie było można. Z telewizora, który stał na środku niewielkiego salonu wydobywała się muzyka lecąca na jednym z kanałów muzycznych. Nazajutrz w warszawskim Sketch Nite miała odbyć się impreza
"Kłos vs. Wrona". Razem ze mną i Pauliną na imprezę miała iść najfajniejsza para na całym Podbeskidziu w postaci Martyny i Kwasa, lecz z powodu urodzin babci Helenki musieli zrezygnować z przyjazdu do stolicy. W zamian najlepszego przyjaciela, towarzyszyć nam będą Talia i Czauder, którzy od dłuższego czasu byli nierozłączni.
W piątkowy wieczór, zaraz po treningu Skry pojechałem do swojego bełchatowskiego mieszkania, gdzie czekała już na mnie Kwiatkowska. Przekraczając próg mieszkania, do moich nozdrzy dobiegł zapach faszerowanego kurczaka. Po wejściu do kuchni zobaczyłem kucającą przed piekarnikiem Paulinę. Jej prośby skierowane do znajdującego się w piekarniku drobiu, aby szykowana specjalnie dla mnie kolacja udała się, spowodowały uśmiech na mojej twarzy. Podając rękę brunetce, sprawiłem że ta po chwili została przeze mnie zamknięta w silnym uścisku. Lekko ucałowawszy głowę dziewczyny, powiedziałem:
- Jesteś najlepsza, wiesz? - bielszczanka spojrzała na mnie, a na jej bladej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, na widok którego cicho zaśmiałem się pod nosem. Kwiatkowska uderzyła mnie z całej pięści w ramię, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam z niej nie śmiać się. - Mogłoby tak być zawsze.
- Jak?
- Wracam zmęczony z treningu, a Ty przypalasz kurczaka. Idealnie jak kiedyś. - mówię ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Brunetka jak oparzona odskoczyła ode mnie i podbiegła do piekarnika. Gdy spostrzegła, że kurczakowi tak naprawdę nic się nie stało, rzuciła we mnie z całej siły ścierką, która kilka chwil wcześniej znajdowała się jeszcze na kuchennym blacie. Zanosząc się od śmiechu poinformowałem dziewczynę, że idę wziąć kąpiel po odbytym treningu.
W sobotnie popołudnie razem z Pauliną i siedzącą na tylnym siedzeniu obok Przemka Natalią, zmierzaliśmy w kierunku Warszawy. Około godziny 19 mieliśmy być w mieszkaniu Olszowej i Dudzickiej. Ta ostatnia nie ukrywała niechęci za każdym razem, gdy widziała obok mojego boku Kwiatkowską. Olszowa natomiast pomimo swojej niechęci, starała się - w miarę swoich możliwość - okazywać mojej partnerce życzliwość. Tylko Kłos z Wroną, nie prawili mi wyrzutów dotyczących mojego związku z byłą dziewczyną.
Około godziny 20 wielka feta ruszyła. Każdy pił coraz to dziwniejsze trunki, które z każdym kolejnym łykiem bardziej mąciły w głowie. Ogrom ludzi bawiących się na parkiecie, z każdą kolejną minutą powiększał się. Alkohol buzował w moich żyłach w najlepsze. Siedząc na barowym krześle, zamawiałem kolejnego drinka, gdy obok mnie pojawiła się Aleksandra.
- Możemy porozmawiać? - spytała niepewnie. Spojrzałem na blondynkę. Pomimo wielkiej sympatii do dziewczyny Karola, od maja drażniła mnie. Ciągłe docinki i wyrzuty skierowane w moją stronę spowodowały, że nasze relacje oziębiły się. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy z najlepszą przyjaciółką Winiarskiej. Nie chciałem po raz tysięczny słuchać, że jestem skończonym dupkiem, idiotą i tchórzem. Chciałem korzystać z w wolnej chwili i móc bawić się razem z przyjaciółmi. Dopiero błagalny wzrok, stojącego obok blondynki Karola, spowodował, że zgodziłem się na krótką rozmowę z Olą.
- Jasne, ale nie tutaj. Chodźmy do sali obok. Tam będziemy mogli w spokoju porozmawiać.
Siedziałem naprzeciw Oli. Blond włosy, lekko opadały na jej ramiona. Aleksandra w przeciwieństwie do Winiarskiej, nie miała mocnej głowy do alkoholu. Dobrze wiedziałem, że to dopiero drugi drink warszawianki, a ta już miała
"fajnie".
- Dostałeś zaproszenie prawda?
- Prawda.
- Masz zamiar iść? - dziewczyna popatrzyła na mnie jak na człowieka niespełna rozumu.
- A dlaczego miałbym nie iść? Skoro mnie zaprosili, nie wypada odmówić.
- Wojtek.. Ja nie chce tam żadnych scen.
- O czym Ty do mnie mówisz?
- Anka przyjedzie. Jest chrzestną.
- Matko, Olka. Ty znowu o tym? - spuściłem głowę na dół i energicznie przeczesałem włosy. - Dziewczyno. Jest listopad, rozumiesz? Listopad. - mocno zaakcentowałem ostatnie słowo.
- Włodarczyk, kogo jak kogo, ale Ty mnie nie oszukasz tą swoją udawaną miłością do Kwiatkowskiej, tak jak Winiarska miłością do Jasińskiego.
- Skończ. Ona ma swoje życie i ja mam swoje. Dajcie nam w końcu spokój i nie wpierdalajcie się w nie swoje sprawy. - wycedziłem przez niemal zaciśnięte zęby. Mój oddech przyśpieszył, a dłonie mimowolnie się zacisnęły. Dopiero drobno dłoń Pauliny na moim ramieniu, uspokoiła mój zmącony wspomnieniami umysł.
- Jestem z nią szczęśliwy czy Ci się to podoba, czy nie. Daj nam w końcu spokój.
W ostatnią niedzielę listopada, razem z Pauliną staliśmy nieopodal Kościoła pod wezwaniem Ducha Świętego. Trzymając w dłoni drobną dłoń dziewczyny, dołączyłem do czekających przed Kościołem przyjaciół. Dziewczyna Kłosa, w przeciwieństwie do pozostałych, dalej nie odzywała się do mnie, od czasu naszej ostatniej rozmowy. Było mi to w zasadzie na rękę. Czułem, że mimo wszystko, dobrze postępuje ze swoim życiem i z dnia na dzień, coraz bardziej przyzwyczajałem się do obecności Pauliny. Na 20 minut przed rozpoczęciem mszy, w towarzystwie rodziny Winiarskich kroczył młody mężczyzna. Widywałem go już wcześniej, lecz za nic nie mogłem sobie przypomnieć skąd znam tego człowieka.
- To Tomek. - usłyszałem nagle głos Wrony. - Młodszy brat Dagmary. Razem z Anką mają zostać chrzestnymi Antka. Swoją drogą i ona już powinna być. - dodał spoglądając na zegarek.
Kilkanaście sekund później pod Kościół podjechała czerwona taksówka. Z tylnego siedzenia od strony kierowcy wysiadł Maciek. Na jego widok mój umysł zaczął szaleć. Nienawidziłem tego człowieka. Michał szybkim krokiem podszedł do chłopaka swojej siostry i po szybkim uściśnięciu dłoni razem z nim skierował się w stronę bagażnika.
Za pewne zostanie na kilka dni w Polsce. Z nim przecież może się pokazać. Pomyślałem w duchu. Po chwili z taksówki wysiadła Winiarska. Na widok dziewczyny zamarłem. Zmieniła się. Rude kręcone włosy do połowy pleców, zamieniła na sporo krótsze w kolorze czekolady. W tym momencie zrozumiałem, że nie mam już do czynienia z dawną Winką, a nową Anną którą się stała. Lekko uśmiechnęła się do brata i ucałowała jego prawy policzek. Zdecydowanym krokiem skierowała się w naszą stronę. Przywitała się z każdym po kolei, ku mojemu zdziwieniu - Olszowa na widok przyjaciółki udała się do kościoła. Widziałem, że Anka ostatnimi resztkami sił powstrzymywała się od płaczu. Podała rękę najpierw Paulinie, a następnie mnie. Zatkało mnie. Pierwszy raz od ponad roku naszej znajomości, podała mi rękę aby się ze mną przywitać. Gdy otrząsnąłem się uścisnąłem mocno drobną dłoń dziewczyny. Uśmiechnąwszy się lekko do mnie, podeszła do Dagmary, która na rękach trzymała najmłodszego z rodu Winiarskich.
- Usiądziesz obok Tomka, dobrze? - spytała bratowa. Winiarska w odpowiedzi przytaknęła tylko głową. Nie rozmawialiśmy. Po chwili dołączył do nas Michał i Jasiński, którzy tyle co spakowali do bagażnika walizki studentów mieszkających w Stanach.
***
Antoni Jan Winiarski spał trzymając kurczowo w swojej małej, drobnej rączce smoczek. Niebieski, przytulny pokoik chrześniaka, znajdował się zaraz obok sypialni państwa Winiarskich, tak by doskonale mogli słyszeć, czy coś złego z im dzieckiem czasem się nie dzieje. Nie wiem nawet kiedy do pomieszczenia weszła Ola i lekko objęła mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na ramieniu blondynki, spoglądając raz po raz na śpiącego Tośka.
- Wiesz już?
- Agata nie wytrzymała i przyznała się w końcu o co dokładnie wam poszło. - nabrałam głęboko powietrza.
- Możemy porozmawiać? - spytałam, a przyjaciółka spojrzała na mnie ze zdziwieniem na twarzy. Gdy po dłuższej chwili nie uzyskiwałam odpowiedzi, uznałam, że dziewczyna wyraziła zgodę. - Chodźmy na schody. Wszyscy siedzą w salonie, ze schodów nikt nas nie będzie słyszał.
Razem z Aleksandrą siedziałyśmy na schodach. Obserwując uważnie Włodarczyka, który co chwile skradał buziaki Paulinie, robiąc to nie tylko na moich oczach ale przy wszystkich obecnych osobach, opowiadałam Oli o zaręczynach, o propozycji pracy zarówno dla mnie jak i Maćka i możliwości ustatkowania swojego dotychczasowego życia, w państwie zza Oceanem. Blondynka wydawała się być spokojną. Dopiero, kiedy poprosiłam ją by została świadkiem na moim ślubie, wstąpił w nią jakiś demon, jakaś moc piekielna nią kierowała. Przyszła pani Kłos oszalała.
- Anka, oszalałaś! To, że nie wyrażam swojej opinii na temat tego co robisz, nie oznacza, że będę temu przyklaskiwać! Ty już do reszty zwariowałaś w tych Stanach!
- Ola, proszę Cię.. Wystarczy, że Agata się do mnie nie odzywa. Nie rób mi tego, błagam. Nie zostawiaj mnie z tym samej.
- Naważyłaś sobie piwa to je teraz do jasnej cholerny wypij!
- O co chodzi? - nagle obok nas pojawił się Karol z Andrzejem. Wroniasty patrzył na mnie badawczo. W duszy modliłam się aby Olka nie powiedziała im teraz o ślubie.
- Winiarska wychodzi za doktorka.
I nagle poczułam jak tracę grunt pod nogami. Spojrzałam na przyjaciółkę i nie zaszczycając jej ani jednym słowem, wyminęłam ją udając się do kuchni.
Pewnym ruchem, wprowadzałam ostry nóż w ruch, powodując że jasna cebula zamieniała się w cebulowe krążki, a następnie w kostkę. Nieprzyjemne szczypanie w oczach spowodowane sufinem etylu, podrażniło śluzówkę oka, czego efektem było natarczywe łzawienie oczu.
- Co robisz? - przyjmujący wszedł do kuchni, niemalże po cichu. Wzdrygnęłam się na dźwięk jego głosu. Ostry nóż wypadł mi z ręki i nie wiem w jaki sposób ugodził mnie we wskazujący palec lewej ręki. W oka mgnieniu na białych płytkach, w których była ozdobiona kuchnia, pojawiły się smugi czerwonej cieszy. Włodarczyk szybko podszedł do mnie i sadził całą rękę pod zimną wodę trzymając ją, swoją dużą dłonią. Drugą ręką penetrował małą szafkę znajdującą się niedaleko kuchennego zlewu, gdzie jak domyślił się, znajdowała sie podręczna apteczka. Szybko wyciągnął z niej wodę utlenioną i wylewając ciesz na ranę, znów zaczął rozmowę.
- O co pokłóciłaś się z dziewczynami, coś Ty znowu wymyśliła?
- Nic. Po prostu, nie umiem się ostatnio dogadać.
- Z Wroną też nie potrafisz się dogadać? - jego brązowe oczy skupione były na mnie. Po chwili opuścił wzrok i przykleiwszy plaster na niewielkich rozmiarów palec, odsunął się ode mnie na kilka kroków. - Po co ta cebula?
- Dagmara potrzebuje do tatara. - na wydźwięk ulubionej potrawy, oczy chłopaka zaświeciły się.
- Dokończę za Ciebie.
Siedziałam na kuchennym krześle i przyglądałam się zdecydowanym ruchom przyjmującego. Upajałam się tą chwilą, kiedy mogłam bezkarnie na niego patrzeć chociaż przez chwilę. W ręce mocno ściskałam biało-zieloną kuchenną ścierkę. Po chwili usłyszałam czyjś przyśpieszony chód.
Odwróciwszy się w stronę wejścia do kuchni, spostrzegłam wściekłego Andrzeja.
O ho, będzie zabawa, będzie się działo..
- Nie dopuszczę do tego ślubu! Słyszysz?
Wrona stał na przeciw mnie i wrzeszczał. Przyjmujący odłożył gwałtownie nóż na blat i spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- Jaki ślub? Anka o czym on mówi? - Wrona spojrzał na przyjaciela, po czym znów spojrzał na mnie. Skierował twarz do góry, pokręcił nią z nie dowierzaniem, jego ironiczny śmiech, spowodował, że do moich niebieskich oczu napłynęły łzy.
- Winiarska wychodzi za Maćka. Poczułam jak grunt usuwa mi się spod nóg. Największa papla jaką - zdecydowania był mój brat nie powiedział mu ani słowa, a Wrona - facet, któremu ufałam całe życie w tak okrutny sposób mnie zdradził. Widząc moją nie wzruszoną minę, Andrzej nie wytrzymał. Odwrócił się w stronę Włodarczyk, który stał tyłem do nas opierając się w lekkim rozkroku o kuchenny blat. Jego dłonie po raz kolejny zaciśnięte były w pięść. Wiedziałam, że to był dla niego cios w samo serce. - Idioto, powiedz jej, że ją kochasz! Do jasnej cholery wszyscy to wiedzą! Powiedz jej to i wróćcie do siebie.
- Ja nie chcę tego słuchać. - energicznie wstałam z krzesła i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Krzyki Andrzeja zostały w mgnieniu oka uciszone podniesionym głosem Wojtka, a następnie płaczem obudzonego chrześniaka.
Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na drewnianej ławce nieopodal starego dębu. Podobno któryś z pradziadków posadził go tutaj jeszcze przed I wojną światową. Spoglądałam na rodzinny dom i wspominałam dzień chrztu Oliwiera. Mama z tatą byli tacy dumni. Pierwszy wnuk, od pierworodnego. Cieszyli się jak oszalali i ja.. ja też się cieszyłam, a razem ze mną Agata, Olek i Wrona. Kiedyś byliśmy nierozłączni, kiedyś nic nie miało prawa nas ze sobą poróżnić. A teraz? Nie tylko oni, ale także i Olka mieli mi za złe moją decyzję. Z kieszenie zielonej parki podbitej dużą ilością ciepłego
"misia" wyciągnęłam paczkę mentolowych papierosów. Zbliżając papieros do ognia, który wydobył się z benzynowej zapalniczki z wizerunkiem batmana, spowodowałam jego zapalenie. Mocno zaciągając się nikotyną, pozwoliłam by ta zaczęła siać spustoszenie w moich płucach.
Podciągnęłam nogi do siebie, tak by móc położyć chłodny policzek na kolanach. Przymknęłam na chwilę oczy i intuicyjnie co jakiś czas, brałam coraz to większe
machy z jarzącego się papierosa.
- Który to miesiąc? - usłyszałam zza pleców. - Przyszły tatuś Cię nie uświadomił ,że fajki szkodą kobietom w ciąży?
- Słucham? Co Ty powiedziałeś? - wycedziłam w stronę przyjmującego, podnosząc się i gwałtownie obracając w jego stronę.
- Fajki szkodzą. - założył dłonie na klatce piersiowej. Czarny kaptur, puchowej kurtki zakrywał idealną twarz mężczyzny.
- Nie o to pytałam.
- Musieliście wpaść skoro tak szybko macie zamiar się pobrać. Swoją drogą, myślałem, że jesteś bardziej rozsądna, Winiarska.
- Naprawdę Włodarczyk? Naprawdę uważasz, że mogłam z nim pójść do łóżka?! - grzmiałam. Moja prawa ręka mimowolnie powędrowała do tyłu. Myślę, że gdyby nie świadomość kto stoi przede mną i wspomnienia, które łączyły mnie z tym kretynem, z całą pewnością oberwałby
soczystego liścia w twarz. - To, że Ty sobie pukasz po kątach Paulinkę, nie znaczy, że ja taka jestem!
Przyjmujący chwycił moją w twarz swoje duże dłonie. Przyciągnął swoją twarz do mojej. Dzieliły na dosłownie milimetry, czułam jego przyśpieszony oddech, czułam jak rośnie te cholerne pożądanie między nami. Znów robił co chciał, mącąc mi w głowie, czekoladową głębią swoich oczu.
- Spójrz na mnie i powiedz mi, że mnie nie kochasz, że nigdy nic dla Ciebie nie znaczyłem, że to wszystko było tylko i wyłącznie zabawą.
- Włodarczyk daj mi spokój, wracaj do Pauliny. - Przyjmujący przycisnął mnie jeszcze bardziej do starego dębu, trzymając mocno moje nadgarstki.
- Powiedz, że go kochasz, że chcesz tego cholernego małżeństwa.
- Ania wszystko w porządku? - gdy przyjmujący usłyszał głos przyszłego lekarza odsunął się ode mnie na kilka kroków. Jego morderczy wzrok świdrował mnie na wylot. Głęboko przełknęłam ślinę.
- Tak. Wojtek chciał mi pogratulować z okazji naszych zaręczyn. Niestety tak samo jak reszta nie zjawi się na naszym ślubie. - wycedziłam w stronę byłego kochanka. Nasze złowrogie spojrzenia walczyły ze sobą. Po chwili podeszłam do Macieja, który objął mnie mocno ramieniem i obok którego, kroczyłam ramię w ramię w stronę domu najstarszej z rodu Winiarskich.
***
Nareszcie. Nienawidzę gdy brakuje mi słów i nie jestem w stanie sklecić zdania.
Oddaję 22, dziękuję za tak liczne komentarze i odwiedziny.
Kiedy następny?
Nie mam pojęcia.
Stej in tacz.
Win.
ps. Zapraszam na ósmy rozdział! -> http://idealna-niedoskonalosc.blogspot.com
EDIT.
W razie próby kontaktu, gdyby ktoś chciał skontaktować się wcześniej i otrzymać odpowiedź szybciej niż za pośrednictwem adresu e-mail podaję dodatkowe namierz na siebie:
http://ask.fm/mojapodswiadomoscsierumieni